Miałam taki plan już dawno, ponieważ wydawanie dużych sum na meble nie jest na moją kieszeń. W lipcu przeprowadziłam się z akademika, gdzie właściwie miałam wszystkie meble, na gołe ściany. W kuchni była kuchenka i zlewozmywak, w łazience armatura i rolety w oknach. Praktycznie żaden mebel nie jest nowy.
Część rzeczy miałam już wcześniej w akademiku, ponieważ brakowało mi dużego lustra, toaletki i komody. Jeszcze nie wszystkie półki są pozawieszane, ale ma to już jakiś kształt.
Od początku: białą komodę, lustro, toaletkę, szafkę do łazienki, mebelek na książki, stoliczek pod router oraz wieszak miałam już swoje. Stoliczek przywiozłam z domu -> klik
Taboret do toaletki przyniosłam sobie rok temu klik, a w między czasie doniosłam stolik.
Komodę przywiozłam z likwidacji mieszkania. Właściwie nie potrzebowała żadnej interwencji.
Reszta to przynoszenie ze śmietników.
Z takim stanem rzeczy ogarnęłam pierwszą rzecz za którą "zapłaciłam" są to meble do kuchni plus półka w gratisie. Szafki były do odebrania za darmo z ogłoszenia na OLX. Takiej ilości szafek nie przynieślibyśmy we dwoje, więc trzeba było zapłacić z transport. Godzina pracy kierowcy to koszt 80zł (oczywiście to zależy od firmy i stref w mieście, ale z Łękna na Niebuszewo jest akurat blisko).
Kolejny punkt to biurka koniecznie dwa. Jedno również z portalu OLX tym razem za darmo i "przytachane" samemu. Drugie to sekretarzyk, zakupiony za 80zł plus koszt dowozu 20zł.
Ostatni rzecz za jaka zapłaciłam to szafa w cenie 100zł, również używana. W związku z tym, że poprzedni właściciele kupili ją niedawno to cena bardzo niska.
Na tym koniec rzeczy płatnych.
Pozostałe meble to dwie kanapy, jeszcze jedna szafa, dodatkowa szafka do kuchni oraz komoda. Te meble dostaliśmy za darmo od rodziny, która wyprowadzała się w tym czasie kiedy my wprowadzaliśmy.
Od dziś mam także leżak plażowy, taki na wakacje :)
Na finał 4 krzesła, które są "uratowane" przed protokołem zniszczenia.
Podsumowując koszt to dokładnie 280zł za meble do dwupokojowego mieszkania i łazienki. Niektóre jeszcze wymagają mojej interwencji,ale co dziwne pasują wszystkie do siebie :)
Skąd brać "darmowe" meble?
Wiaty i śmieciarki
Jedna metoda, ale bardzo nie pewna to albo śledzenie grupy śmieciarkowej na Facebooku albo samemu chodzenie po wiatach i zbieranie:
Zalety: za darmo, a gdy śledzi się grupę do od razu z podanym adresem
Wady: czasem wymagają renowacji, a gdy śledzimy grupę to ktoś bywa szybszy. Trzeba też ścigać się z terminami odbioru gabarytów, bo rzeczy nie są tam na stałe. Czasem jest to jazda totalnie na ślepo
Likwidacje mieszkań
To jedna z moich ulubionych metod. Zazwyczaj odbywa się to tak, że nowi właściciele muszą opróżnić lokal. Zwykle jest na ten temat ogłoszenie i godziny, kiedy można przyjść po rzeczy. Nie ma rezerwacji, ale nie trzeba się też spieszyć i meble są czystsze i często w bardzo dobrym stanie, są już po prostu "niechciane". Z takiej likwidacji mam komodę oraz jedną cukiernicę. Przeważnie są to stare meble z mieszkań po starszych osobach
Zalety: spokojnie można wszystko obejrzeć, meble są czyste
Wady: nikt nie rezerwuje rzeczy, więc lepiej przyjechać wcześniej po to co się chce i nie odwlekać tego
OLX
Chyba najprostsza metoda, choć podobno można trafić na oszusta. Za wszystkie meble stąd płaciłam "z rączki do rączki" i nigdy nie robiłam nikomu przelewów. Zwykle osoby dające tego typu ogłoszenia na olx wrzucają je tez na inne grupy
Zalety: można poprosić o rezerwacje, mebel nie stoi na dworze i jest czysty
Wady: czasami można trafić na już nieaktualne ogłoszenia
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą styl. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą styl. Pokaż wszystkie posty
sobota, 20 lipca 2019
czwartek, 2 kwietnia 2015
Pin up me
A marca nie było, bo się go wycięło z życia i buuu. Nie no marzec był i szybko przeleciał. Dość pracowicie, bo na pisaniu licencjatu (3 rozdział prawie na finiszu :D ), pracy nad CaseWeek'em jak wyjdzie będę szczęśliwa i innych #very_important. W marcu udało mi się nawet trafić do radia RMF Maxxx Szczecin i pierwszy raz w życiu pisać CV po angielsku. Zamknęła i zasłoniłam okna, wyciszyłam radio podgłośniłam nerwy. Tak na różnych działaniach "zgubiłam marzec" jak śpiewa Kasia Nosowska. Przyszedł 1 kwietnia i trzeba znowu czymś świat zszokować. Na moje zapowiedzi bycia blondie nikt już nie reaguję, bo zapowiadam i zapowiadam a dalej ciemna jak tabaka w rogu. To może dziara? Trzeb było isc za ciosem i wytatuować sobie rękaw. Taki rasowy! Na facebook'u oznaczyłam nawet, że owy rękaw powstał w studiu tatuażu Viking w Zielonej Górze, no i oznaczyłam także "sponsorkę" rękawka, bo taka inwestycja od 500zł w górę. Z czego za 500 zł można mieć gołą panią rysowana ręką 5 latka z początkami drgawek.
Rozgorzały komentarze, ehhh gdybyście prawdę znali...
Dziary powstały w Koszalinie i kosztowały.... 20zł za dwa rękawy. W sumie zawsze chciałam miec tatuaż, ale troszkę bardziej dyskretny. Kupiłam te rękawy do sesji w stylu rebel pin up, ale domysły z okazji 1.04 bezcenne :D Do fotek skłoniły mnie także nowe vlepki IAESTE promujące praktyki zagraniczne. Lubie swoje życie "marnować" na takie organizacje i tak czasem wychodzi, że przy tej pracy ucieka mi czas, ale zawsze produktywnie ;)
Rozgorzały komentarze, ehhh gdybyście prawdę znali...
Dziary powstały w Koszalinie i kosztowały.... 20zł za dwa rękawy. W sumie zawsze chciałam miec tatuaż, ale troszkę bardziej dyskretny. Kupiłam te rękawy do sesji w stylu rebel pin up, ale domysły z okazji 1.04 bezcenne :D Do fotek skłoniły mnie także nowe vlepki IAESTE promujące praktyki zagraniczne. Lubie swoje życie "marnować" na takie organizacje i tak czasem wychodzi, że przy tej pracy ucieka mi czas, ale zawsze produktywnie ;)
niedziela, 13 kwietnia 2014
Co tam w biznesie?
Tu malowałam na bawełnie i powiem tak, poszło łatwo szybko i przyjemnie. Materiał ładnie chłonął. Nie oceniam tu trudności w malowaniu, bo była jedna przygoda. Musiałam zrobić całuski przy podpisie i malowałam usta farbką i odbijałam. Efekt całe zęby czerwone.
Tego materiału po porostu nie znoszę!! Bardzo ciężko chłonie, jak da się dużo wody to ją wciąga, jak dużo farby to tylko na powierzchni, ma jakies włókna... Koszmar!
Lubie malować, ale jak jak widze ten materiał to już wiem, że będzie ciężko.
wtorek, 24 września 2013
Z innej epoki?
Jak każdy wie , lubię odwiedzać pewien sklep, gdzie ceny są na takim poziomie, że moge powiedzieć "Biorę wszystko" :) Tam trafiłam na rzecz dziwną, nietypową, nawet nie wiem, czy to żakiet czy gorset, a moze gorset z długim rękawem? Rzecz jest bardzo dopasowana, pełna cekinów, koralików i taka trochę vintage, a kosztowała 16zł. Taka kojarząca się z czasami, gdzie kobieta mogła być w takich kształtach jakie ma naturalnie i nie było w tym nic specjalnie odkrywczego. Tylko co nosić do tak dosć wyzywającej góry? Na pewno nie krótką spódniczkę , less is more :) Całość skojarzyła mi się z jedną modelką , którą bardzo lubię , a mianowicie Ditą von Teese i jej drugim wcieleniem Femme Fatale. To na pewno nie pin up, bo pine upowe dziewczyny zazwyczaj mają nieco bardziej kolorowe stroje i są to kobiety pracujące ;) Sama Dita podoba mi się wizualnie, bo jest nieco tajemnicza, ale bardzo stylowa i dopracowana, pierwszy raz w sumie widziałam ją w teledysku Green Day . Nie jest kobietą znikąd , bo z wykształcenia jest projektantką kostiumów, więc w czerpaniu inspiracji wolę polegac na niej niż na spontanicznych stylizacjach z internetu.
Nie chciałam być na siłę nią, ani koniecznie bardzo wyzywająca. W sumie przy takim ciuchu bardzo łatwo jest przesadzić. Spódnica, która mam na fotkach jest mojej mamy, miałam ją kiedyś na sobie jak grałam z orkiestrą gitarową w filharmonii , z resztą nie tylko spódnica jest jej, to ona robiła zdjęcia ;) Studio jest domowej roboty :) Nie ma lamp i parasoli :) do całosci pasował by jeszcze koronkowy parasol jaki sobie kupiłam, ale ja jestem aż do przesady przesądna i nie otwieram parasola nigdy w domu . Make up również na zasadzie less is more, jak by do tego był jeszcze eyeliner to nie wiem czy bym pokazała te zdjęcia:) Co do fryzury to kok z donatem to moja specjalnosc ,a rozwalanie go jeszcze większa ;) Bardzo prosta i szybka fryzura ;) Mimo iz teraz pisząc ten wpis powróciłam do "swojej epoki" to zostawiłam sobie trochę czerwonej szminki na ustach, bo czerwień bardzo lubię :)
Do całosci jakoś w głowie pasuje mi to <klik>
Nie jestem blogerką modową, ani szafiarką ;)
Portishead - glory box
Nie chciałam być na siłę nią, ani koniecznie bardzo wyzywająca. W sumie przy takim ciuchu bardzo łatwo jest przesadzić. Spódnica, która mam na fotkach jest mojej mamy, miałam ją kiedyś na sobie jak grałam z orkiestrą gitarową w filharmonii , z resztą nie tylko spódnica jest jej, to ona robiła zdjęcia ;) Studio jest domowej roboty :) Nie ma lamp i parasoli :) do całosci pasował by jeszcze koronkowy parasol jaki sobie kupiłam, ale ja jestem aż do przesady przesądna i nie otwieram parasola nigdy w domu . Make up również na zasadzie less is more, jak by do tego był jeszcze eyeliner to nie wiem czy bym pokazała te zdjęcia:) Co do fryzury to kok z donatem to moja specjalnosc ,a rozwalanie go jeszcze większa ;) Bardzo prosta i szybka fryzura ;) Mimo iz teraz pisząc ten wpis powróciłam do "swojej epoki" to zostawiłam sobie trochę czerwonej szminki na ustach, bo czerwień bardzo lubię :)
Do całosci jakoś w głowie pasuje mi to <klik>
Nie jestem blogerką modową, ani szafiarką ;)
Portishead - glory box
sobota, 6 kwietnia 2013
Nowości wsród książek :)
Nowości zdobyte za free , bo powygrywane :) W związku ze studiami ciągle przybywa mi książek zazwyczaj o tak porywających tematach jak np. pobieranie prób do badań, czy atlasy grzybów, albo książka o wręcz serialowym tytule "Życie Bakterii". Osobiście jak wiadomo ja jestem zafascynowana swoim kierunkiem, ale czasami trzeba też się wyluzować. Tak na początek jedna z nowości czyli
"Bądź boska. Osobista stylistka radzi" Moniki Jurczyk. Książkę tą wygrałam w konkursie dość nietypowym, bo trzeba było pokazać i opisać jak ubierają się zielonogórzanki, mój styl jest dość charakterystyczny, bo staram się być w końcu Szczecińską - Zielonogórzanką:) Zebrałam więc kilka fotografii z różnych stylizacji pojawiających się tu na blogu i stworzyłam takie oto dzieło.
Koniec końców wygrałam, dostałam książkę , a mój mądry tekst i zdjęcie ukazały się w darmowym tygodniku mmzielona góra.
Co jest w samej książce? Autorka pomaga nam stwierdzić jaki mamy typ sylwetki, ostro i stanowczo mówi nam co mamy wyrzucić, czego szukać, a co sprawi co będziemy wyglądać bosko. W książce pojawiają się także rady dla pań 65+, to jeszcze nie moja bajka, na razie z Bożą pomocą dotarłam do drugiej dziesiątki, ale na rynku wczesniej nie widziałam nic podobnego, raczej dyskryminowano ta grupę. Książka jest jasna i przejrzysta, więc warto było :)
Druga książka to ""Wymień umysł na lepszy model. Jak przełamać złe nawyki"
Złe nawyki to problem każdego z nas, mój także, jeszcze nie wgłębiłam się w treść, bo dopiero przyniosłam książkę, ale warto pracować nad samym sobą, ta książkę wygrałam w ramach tygodnia książki. Tydzień książki to zawsze dobra okazja na podreperowanie swojej biblioteczki, bo większość książek jest zazwyczaj tańsza i można sobie poszperać, nie tylko beletrystyka, ale także poradniki. co prawda nie mam takie zdania o beletrystyce jak Dem z 'Ogarnij się", ale tez uważam, ze czasem dobry poradnik, książka naukowa etc, sprawia ,że jesteśmy bardziej oczytani i atrakcyjni personalnie niż setki tomików z serii z serduszkiem. Święta nie jestem, bo raz przeczytałam pół takiego "dzieła" i już po paru kartkach wiedziałam kto będzie z kim i na końcu będzie "a żyli długo i szczęśliwie" , a ja stwierdzę, że właśnie 30 minut z mojego życia poszło jak to śpiewają Slade "Far, far away...."
"Bądź boska. Osobista stylistka radzi" Moniki Jurczyk. Książkę tą wygrałam w konkursie dość nietypowym, bo trzeba było pokazać i opisać jak ubierają się zielonogórzanki, mój styl jest dość charakterystyczny, bo staram się być w końcu Szczecińską - Zielonogórzanką:) Zebrałam więc kilka fotografii z różnych stylizacji pojawiających się tu na blogu i stworzyłam takie oto dzieło.
Koniec końców wygrałam, dostałam książkę , a mój mądry tekst i zdjęcie ukazały się w darmowym tygodniku mmzielona góra.
Co jest w samej książce? Autorka pomaga nam stwierdzić jaki mamy typ sylwetki, ostro i stanowczo mówi nam co mamy wyrzucić, czego szukać, a co sprawi co będziemy wyglądać bosko. W książce pojawiają się także rady dla pań 65+, to jeszcze nie moja bajka, na razie z Bożą pomocą dotarłam do drugiej dziesiątki, ale na rynku wczesniej nie widziałam nic podobnego, raczej dyskryminowano ta grupę. Książka jest jasna i przejrzysta, więc warto było :)
Druga książka to ""Wymień umysł na lepszy model. Jak przełamać złe nawyki"
Złe nawyki to problem każdego z nas, mój także, jeszcze nie wgłębiłam się w treść, bo dopiero przyniosłam książkę, ale warto pracować nad samym sobą, ta książkę wygrałam w ramach tygodnia książki. Tydzień książki to zawsze dobra okazja na podreperowanie swojej biblioteczki, bo większość książek jest zazwyczaj tańsza i można sobie poszperać, nie tylko beletrystyka, ale także poradniki. co prawda nie mam takie zdania o beletrystyce jak Dem z 'Ogarnij się", ale tez uważam, ze czasem dobry poradnik, książka naukowa etc, sprawia ,że jesteśmy bardziej oczytani i atrakcyjni personalnie niż setki tomików z serii z serduszkiem. Święta nie jestem, bo raz przeczytałam pół takiego "dzieła" i już po paru kartkach wiedziałam kto będzie z kim i na końcu będzie "a żyli długo i szczęśliwie" , a ja stwierdzę, że właśnie 30 minut z mojego życia poszło jak to śpiewają Slade "Far, far away...."
piątek, 26 sierpnia 2011
Hand made# koszulka "Green Simson"
Nie wiem co mi przyszło do głowy. Chciałam koszulkę z jakimś pojazdem. Rower odpadał, bo nie chcę podpaść kolejarzom. Samochód już mam, no to może... Stwierdziłam , że Simson jest prosty do przemalowania. Haha, dobry żart. On jest piekielnie trudny. Znalazłam zdjęcie w internecie Simsona s51. Wszystko szło świetnie, do momentu, aż zawiodła mnie kalka. Odbił się tylko zarys i jeszcze był dość słabo widoczny, ponieważ znalazłam w domu czerwoną koszulkę, a lepiej wyszło by na białej. Tak więc ręcznie malowałam części o których funkcjach nie mam i nie chcę mieć pojęcia. Szprychy w kołach i inne cudaczne elementy. Na pewno mu czegoś brakuje, ale niech tylko ktoś spróbuje coś powiedzieć!!! Niedługo może zrobię koszulkę "RedSimson".
. |
czwartek, 25 sierpnia 2011
Hand made# Koszulka dla Judyty
Jeżeli miałabym zarabiać na robieniu koszulek to było by kiepsko, bo zawsze zajmuje mi to dość dużo czasu. Nie dlatego, że jest to pracochłonne, ale ze względu na wieczny brak czasu. Koszulka była zamówiona jeszcze przed wakacjami. W końcu ją zrobiłam! Miał być klucz wiolinowy i klawisze. Schemat klawiatury przemalowywałam z melodyki (ten dziwaczny instrument na którym czasem gra Czesław Mozil). Mam nadzieję, że będzie się podobać.
. |
piątek, 19 sierpnia 2011
Hand made
Ot taka torebka. Został mi taki kawałek z czerwonych spodni, a dokładnie nogawka. Złączyłam jej dwa końce robiąc dwie kieszenie. Do tego zamek, guzik i kartonowe dno.
poniedziałek, 15 sierpnia 2011
Hipsteryzacja!
Pojawili się jak grom z jasnego nieba. Nie chcieli być tacy jak ich poprzednicy czyli „bananowe dzieci”, ale też nie chcieli być przeciętni. Szybko zyskali zarówno wrogów jak i zwolenników. Skąd ta nienawiść do nich?
Hipster przewrotne zwierzątko
„Nie lubię hipsterów!”, „Hipsterzy to frajerzy”, taki slogany słyszę ostatnio coraz częściej. Negatywnie o tej dość specyficznej subkulturze wypowiadają się zarówno ludzie z nizin społecznych jak i osoby, których dochód miesięczny znajduje się w górnym progu podatkowym, w grupie „anty” znajdziemy także osoby, które bardzo chciały być hipsterami, ale nie wyszło oraz te, które nie lubią się wyróżniać. Czy wiedzą kogo jednak tak bardzo nienawidzą? Zarzut, że to bogate dzieci możemy od razu wsadzić miedzy bajki, bo to zazwyczaj klasa średnia. Na siłę szukają nie znanej muzyki. Ok, może to dziwaczne, ale czy osoba, która chodzi głównie na koncerty lokalnych zespołów nie robi w pewnym sensie tego samego? Moda, ubiór to najbardziej zawiła sprawa. Ostatnio czytałam w piśmie „Existence”, że hipster przeważnie czerpie z przeszłości, z resztą sama nazwa na to wskazuje. W internecie hipsterzy atakowani są na równi z grupą, która umownie nazwijmy „plastiki”. Czemu jednak się tak dzieje? Obiło mi się o uszy ostatnio stwierdzenie, że my Polacy wypaczyliśmy tą kulturę, bo tylko w Polsce nie można się przyznać, że jest się hipsterem, nie wolno być gruby i to co mnie rozśmieszyło najbardziej, nie wolno być biednym. Może to właśnie te nasze „innowacje” sprawiły, że ci śmieszni ludkowie w nerdach i słomkowych kapeluszach są aż tak nielubiani?
Ty hipsterze!
Internet to świetne miejsce na wyszukiwanie całkiem nowych obelg. Jest już „Ty pokemonie”, widziałam także przezwisko „Ty hipsterze”. O ile dla samego człowieczka w nerdach „Mainstream!” budzi popłoch, to w grupie „anty” przyrównanie kogoś do hipstera to wielka obelga. Owszem mają oni tak jak wcześniej wspominałam swoje wady. W internecie rosną jak grzyby po deszczu blogi z notkami anty, anty kluby i prześmiewcze zdjęcia. Zjawisko hipsterów porównuje się do kiedyś bardzo popularnego „EMO”. Tylko, że każdy kij ma dwa końce. Gdy pierwszy raz spotkałam się z ruchem hipsterów ich założenia wydały mi się nawet ciekawe. Wyszukana muzyka, ciekawe stroje , modne kluby to wszystko zabrzmiało dość interesująco. Strach przed zwykłością? Któż się tego nie boi, w końcu nikt z nas nie chce być „szarym człowiekiem”, każdy coś robi, by jego życie było ciekawsze. Co w w tym złego? Na pozór nic. Jednak nie miło zaczęło się robić, gdy hipsterzy zaczęli stawiać siebie ponad innymi i gardzić „zwykłymi zjadaczami chleba”. Bycie zwykłym stało się obelgą w ustach tych, którzy całkiem nie dawno stali po drugiej stronie barykady. Dziś wracają do tego samego blokowiska i dalej nic nie robią ze swoim życiem, tylko obrażają innych. Przezwisko „Ty hipsterze” nie odnosi się jednak tylko do osób gardzących ludźmi, którzy „nie mają ciśnienia na oryginalność” Często słyszę, że hipsterzy są to osoby rozkapryszone i wręcz chorobliwie chcące być oryginalne, jeżdżą na rowerze, choć tego nie lubią i czytają książki , których nie rozumieją. Czy to jest jednak powód do tego, by na każdym byle blogu ich aż tak atakować?
Polak nie lubi inności
Prosty eksperyment: wyjdź w czymś ekstrawaganckim na miasto i policz ile osób będzie się dziwnie patrzeć oraz ile powie coś pod nosem. To czy inność jest tolerowana zależy od miasta. Każdy Polak pytany o to, czy jest tolerancyjny odpowie, że tak. Prawda bywa jednak bolesna. Zaczyna się od małych rzeczy, spójrzmy chociażby na przykład Michała Szpaka, którego to w Jaśle nie lubią. Nikt go na razie nie zaatakował, bo w „realu” nie maja odwagi, ale w internecie to już co innego. Tak samo jest ze wszystkimi, którzy postanawiają być inni. Na co dzień nikomu ze znajomych nie przeszkadzają, ale w internecie jest już „jazda bez trzymanki”. Polacy nie lubią hipsterów, bo nie lubią inności? To ciekawe zagadnienie, zważywszy na to, że w Polsce hipsterów nie lubią często sami hipsterzy. Jednak wracając do meritum, inność ma u nas ciężkie życie. Są osoby tolerancyjne, są osoby, którym to wisi i są osoby, które nie spoczną póki światu nie przekażą jak bardzo nie lubią innych. Kto jest w tej chwili pod ręką? Rasizm, faszyzm i nacjonalizm są zakazane, więc poszukajmy na własnym podwórku. Ta Zośka się jakoś tak dziwnie ubiera, pewnie jest hipsterką, oni są głupi, dokopmy jej. Czy stad biorą się te blogi na których tak bardzo nasza nowa subkultura jest atakowana, a wiele osób temu przyklaskuje?
Czy jestem hipsterką!?
Każda subkultura ma zarówno swoich sympatyków jak i przeciwników. Sympatycy jak na razie są w mniejszości. Jedni się boją, inni nie przyznają, jeszcze inni już po prostu tacy są i nie potrzebna im etykietka. Zastanawia mnie tylko jedno, skoro hipster to osoba, która chce być oryginalna. To skąd na to taka moda, skoro oryginalności nie da się kupić, ani zaprojektować. Oryginalność to cecha, złości nikt jeszcze nie zaprojektował. Mówią, że moda na hipsterów przyszła z końcem kryzysu, tylko, że my w tym kryzysie nadal tkwimy! Źródło dalej jest nie znane. Myślę, że jednak kryzys ma w tym swój udział, bo część np. element hipsterskiej mody jakim jest kupowanie używanych ubrań jest nieodłącznie związany z oszczędzaniem. Czy każdy kto kupuje odzież używaną i słucha nie znanej muzyki jest hipsterem? Nie, jeżeli nie wmówi mu tego społeczeństwo i nie doda, że to źle i że ma to w sobie zwalczać, „bo my nie lubimy hipsterów”.
Szafa + fotografia + blog = Szafiarka
Jeszcze niedawno zainteresowanie „moda” można było zaliczyć do grupy bardzo powszechnych i wygodnych, ponieważ wystarczyło np. powiedzieć w towarzystwie „
Coco Chanel” i już wszyscy byli pełni podziwu. Odkąd do słownika weszło słowo „szafiarka” na „udawaczy” padł blady strach
Coco Chanel” i już wszyscy byli pełni podziwu. Odkąd do słownika weszło słowo „szafiarka” na „udawaczy” padł blady strach
Zajrzyj do szafy!
Szafa to jak każdy wiem mebel służący do przechowywania ubrań. Większość Polaków nigdy nie miała tam ubrań od takich marek jak Louis Vuitton czy Dolce and Gabbana. Dla niektórych to życiowa trauma, dla innych motywacja do stworzenia czegoś nowego i modnego. Stare niemodne ubrania dla osoby bez pomysłu to po prostu stare szmaty, dla osoby, którą określa słowo „szafiarka” to źródło inspiracji. Kiedy i dlaczego narodziło sie szafiarstwo? Jako pierwsza inspiracji w codziennych ubraniach zaczęła szukać Cory Kennedy. Codziennie wrzucała na bloga swoje zdjęcia w codziennych stylizacjach, pomagał jej w tym fotograf Mark Hunter. Co takiego zrobiła, że Świat to pokochał? Szafiarstwo to ciekawe słowo pod względem etymologicznym. Nie jest to żadne tłumaczenie, w języku angielskim nie znajdziemy jego odpowiednika. Stworzyła je Polka, autorka najbardziej znanego bloga o modzie zwanego „Szafa Sztywniary”. Ma w sobie ono pewną magie, bo każdy jako dziecko szukał w szafie drogi do Narni, a teraz może w niej poszukać ubrań, które mogą sprawić radość.
Nas jest więcej!
Po roku 2007 internet został wręcz zalany blogami o modzie. Szafiarstwo zostało uznane za społeczność internetową. Jak się w to włączyć? Wystarczy mała cyfrówka, blog, ktoś kto nam zrobi zdjęcia i pomysł, a właściwie dużo pomysłów na siebie. Recepta jest prosta przejrzyj swoje ubrania jeszcze raz wybierz to co lubisz, dokup coś w ciucholandzie i połącz to w ciekawy sposób. Nie trzeba koniecznie zamykać się na swoim poletku tj. Blogu. Istnieje wiele stron, na których szfairki i szafiarze wymieniają zdjęcia i poglądy. Należy jednak mieć mocny charakter, bo można zebrać zarówno pozytywne jak i negatywne opinie. Coraz częściej jednak ludzie, którzy kochają modę pragną się spotykać. Pierwszy zlot szafiarek odbył się w Krakowie. Wiele osób spotyka się także po to by wymieniać się ciuchami. Wśród szafiarek tak jak wszędzie są zarówno artyści jak i partacze. Ci drudzy sami z czasem odpadają. Część artystów debiutuje później jako styliści lub projektanci, bo od czegoś trzeba zacząć.
Przerabiacze, poławiacze i kreatorzy
Szafiarzy i szafiarki również można podzielić na grupy. Każdy specjalizuje się w czym innym. Na niektórych blogach króluje hand made. Szyte ręcznie ubrania, przerabiane skracane. Do łask powraca także haftowanie czy dzierganie na drutach. Na niektórych stronach panie dzielą się wykrojami. Można tam także oceniać czy założyły byśmy to na siebie. Inna grupa to poławiacze. To osoby, które nawet w sklepie z naprawdę nieciekawymi rzeczami znajda jakąś perełkę. Wszytko potrafią do siebie dopasować. Zazwyczaj chodzą po targach, ciucholandach, komisach lub udają się na tak zwane wielkie wymiany ciuchów. Odzież można także wymieniać na niektórych stronach internetowych. Działa to tak: ktoś wrzuca zdjęcie np. niebieskiej bluzki, podaje markę i cenę oraz co by za to ewentualnie chciał, zgłaszają się osoby z propozycjami, potem ciuch idzie pocztą do tej osoby, która zaproponowała najkorzystniejszą wymianę. Najbarwniejsza grupą są jednak kreatorzy. Tworzą całkiem nowe trendy, łączą ze sobą ubrania w bardzo zaskakujący sposób. Czasem pokazują to na sobie, a czasem odchodzą od idei ruchu i wykorzystują do tego modelki. Warto ich obserwować.
Jak zostać szafiarką?
Praktycznie każdy może się w to bawić. Jest tylko jedno ograniczenie dobry gust i pomysłowość. Pieniądze nie grają tu roli. Blog, aparat i do dzieła. Jeżeli jednak nie ma się odwagi samemu pokazać przed obiektywem, można najpierw poćwiczyć na wirtualnych modelkach. Istnieją strony, gdzie możemy ubrać realna modelkę w całkiem realne ubrania. Niektórzy „niefotogeniczni” pokazują swoje ubrania po prostu rozłożone na stole, na wieszakach, na modelkach z sąsiedztwa. Nic nie zastąpi jednak widoku samej szafiarki w tym co ze sobą połączyła. Szafiarstwo to okazja do zaistnienia zarówno dla projektantów i modelek jak i dal fotografów. Każdy, kto chce być poważnie traktowany w tym środowisku musi mieć zdjęcia w dobrej jakości pozwalającej na dokładne obejrzenie stroju i na tyle ciekawe, by nie znudziło odbiorcy już po kilku fotografiach. Obowiązkowo należy napisać pod spodem skąd pochodzą ubrania prezentowane przez nas. Ceny nie są obowiązkowe. Liczy się to czy to co prezentujemy jest interesujące i ciekawe, bo słabe szafiarki szybko odpadają z branży. Szafiarstwo to szansa na poznanie nowych ludzi, pokazanie siebie i swojego hobby oraz sposób na dobrą zabawę. Po latach dzięki tym blogom będziemy wiedzieli jak się kiedyś ubierano i co było modne. To chyba najlepsza dokumentacja na ten temat, bo robiona przez ludzi dla ludzi.
sobota, 6 sierpnia 2011
Stylizacja: Deszczu nie będzie!
Jest taka cicha nie pisana tradycja, że jak ja kupuję nowy płaszcz to robi się ciepło, nowe bikini to nie ma słońca, co więcej świat powinien mi podziękować, bo jak kupiłam kalosze to skończyły się powodzie! Żarty, żartami, ale deszcz to w te lato mi już spowszedniał. Długo szukałam przeźroczystej parasolki, która nie będzie dziecięca. Tą kupiłam w Carrefour'że, nie wiem ile wytrzyma, miejmy nadzieje, że dłużej niż ta z H&M i nie będzie się wywracać na drugą stronę i strzepywać całą wodę z siebie na mnie. Płaszcz kupiłam w ciucholandzie "Fart", jest marki Zabaione Style, był kiedyś w ZG sklep tej firmy na rynku, ale półka splajtował. Jak to razem wyszło?
The Baseballs - Umbrella
Na zdjęciach:
Płaszcz: Zabaione Style oryginalna cena ponad 100 zł, kupiony za 27zł
Parasol: Carrefour jakieś 16zł
Buty: Ryłko coś koło 300zł
Kolczyki: hand made
Naszyjnik: prezent od Taty
Skarpetki: Szachownica 1.99zł
The Baseballs - Umbrella
Na zdjęciach:
Płaszcz: Zabaione Style oryginalna cena ponad 100 zł, kupiony za 27zł
Parasol: Carrefour jakieś 16zł
Buty: Ryłko coś koło 300zł
Kolczyki: hand made
Naszyjnik: prezent od Taty
Skarpetki: Szachownica 1.99zł
środa, 3 sierpnia 2011
Kupiono....
Znowu poszłam tam, gdzie poradziła mi wcześniej Iga i tym razem kupiłam sukienkę. W sklepie przymierzałam trzy w tym jedno chińskie kimono czy cokolwiek to było. Jedna sukienka była nawet, nawet, ale miała nie fajną aplikację z przodu i wyglądałam w niej trochę nie ciekawie. Ta była lepsza. Jest z New Look, a kosztowała 20zł
Na zdjęciach:
Sukienka 20 zł
Buty Bata 59zł
Bransolety: 20 zł i 10 zł
Torebka : 10 zł
Kolczyki : 8zł
Na zdjęciach:
Sukienka 20 zł
Buty Bata 59zł
Bransolety: 20 zł i 10 zł
Torebka : 10 zł
Kolczyki : 8zł
piątek, 15 lipca 2011
Stylizacja: Hippie world
Stylizujemy, stylizujemy, teraz czas na hipisów! Zdjęcia wykonane w centrum miasta przy Palmiarni na winnicy. Piosenka do stylizacji: The Mamas & The Papas: California Dreamin' . Co prawda ZG to nie Kalifornia, ale winogron rośnie i tak jak w San Francisco wszędzie jest pod górkę.
Na zdjęciu:
kurtka C&A około 70zł
kwiat H&M 10zł
sukienka C&A około 70zł
buty CCC około 60 zł
czasopismo Teraz Rock (archiwalny numer)
Na zdjęciu
+opaska 4zł Bella Arte
bransoletki sklep indyjski
kolczyki C&A 10 zł
kamizelka ciucholand 16 zł
Na zdjęciu:
kurtka C&A około 70zł
kwiat H&M 10zł
sukienka C&A około 70zł
buty CCC około 60 zł
czasopismo Teraz Rock (archiwalny numer)
Na zdjęciu
+opaska 4zł Bella Arte
bransoletki sklep indyjski
kolczyki C&A 10 zł
kamizelka ciucholand 16 zł
środa, 13 lipca 2011
Stylizacja : Czerwony kapturek w blokowisku
sukienka : Ciucholand 25 zł
pasek: C&A 10 zł
buty: CCC około 70 zł
bransoletka : hand made
kolczyki: hand made
kosz piknikowy: Centrum kwiatowe ceny nie pamiętam
Stylizacja : "Cum On Feel The Noize "
Kolejna stylizacja, tym razem ma bardzo głębokie podłożę :) W zeszłym roku byłam na koncercie Slade, a wszyscy panowie z zespołu mieli spodnie w kratkę, też takich zapragnęła, a co ! Ostatnio Iga poleciła mi jeden ciuchland i tam czekały na mnie takie spodnie z szelkami i za zawrotną cenę 20 zł! A ta piosenka jest tu motywatorem! Slade- Cum On Feel The Noize
Na zdjęciu:
kapelusz: Camaieu około 70zł
koszulka: kupiona na koncercie zespołu Zabili mi żółwia około 30zł
spodnie: ciucholand 20 zł
trampki : Converse przykra cena ponad 150 zł
Bransoletki: mała ze sklepu indyjskiego prezent od taty, duża z H&M
torebka: ciucholand 10 zł
rower: wygrany w konkursie :)
to samo
+ kurtka : mamy, kupiona w tym sklepie w którym dziś jest Roosman na rynku
słabo widoczne kolczyki: hand made
Na zdjęciu:
kapelusz: Camaieu około 70zł
koszulka: kupiona na koncercie zespołu Zabili mi żółwia około 30zł
spodnie: ciucholand 20 zł
trampki : Converse przykra cena ponad 150 zł
Bransoletki: mała ze sklepu indyjskiego prezent od taty, duża z H&M
torebka: ciucholand 10 zł
rower: wygrany w konkursie :)
to samo
+ kurtka : mamy, kupiona w tym sklepie w którym dziś jest Roosman na rynku
słabo widoczne kolczyki: hand made
wtorek, 12 lipca 2011
Zwyczajna wyjątkowość
Czy w nowym społeczeństwie jest miejsce dla zwyczajnych ludzi? Jakie według kolorowych magazynów są dzisiejsze kobiety?
Według pism dla kobiet dziś nie ma zwyczajnych ludzi. Wszyscy pracują w biurach i zarabiają krocie, mają nieprzeciętne hobby, które nie jest juz źródłem przyjemności, tylko prestiżu. Starość to przeżytek o którym już nie wypada mówić. Nie ubieramy się po to, by wyglądać ładnie, tylko po to, by być seksowne i kusić. Ciuchy tylko markowe. Wszystkie jesteśmy kobietami sukcesu, a „kura domowa” czy „matka Polka" to obelgi za które powinno się karać wiezieniem. Gdzie tu jest miejsce dla zwykłych kobiet? Czy wolno się postarzeć? Czy koniecznie trzeba być wyjątkowym?
Wyjątkowy, czyli taki sam jak reszta
„You're so fucking special I wish I was special."
Kiedy przeglądam pisma typu „Elle”, InStyle” czy zwykły przaśny „Świat Kobiety”, mam ochotę zaśpiewać właśnie ten fragment utworu „Creep”. Według tych gazet jestem tak samo wyjątkowa, jak szary papier toaletowy. Nigdy w życiu nie jadłam sushi, moja mama nie jest szefową działu projektów (ja nawet nie wiem po cholerę jest takie stanowisko i czym ktoś taki się zajmuje), nie marzę o tym, by mieszkać w Paryżu, nie obsmarowuję co rano ust czerwona szminką i nie zbieram na perfumy marki Chanel. Co mogę zrobić, by zmienić ten stan rzeczy? Zacząć udawać kogoś, kim nie jestem i stać się kobietą z gazety.
Na początek tak, jak podobno wszystkie dziewczyny w moim wieku, powinnam pokochać Audrey Hepburn, ale nie za jej działalność na rzecz UNICEF, tylko za „Śniadanie u Tiffany'ego”. Zacząć chodzić w wysokich obcasach, mimo iż mi w nich strasznie niewygodnie i pokochać Paryż i zakupy oraz marzyć o superpłatnej pracy w biurze. Tylko czy to dalej będę ja? Czy będąc taka, jak reszta, będę wyjątkowa?
Co nie wypada „ wyjątkowym”?
Wiem już, co muszę zrobić, by być „tą wyjątkową”, jednak muszę pamiętać o tym, czego mi nie wolno, bo stać się zwykłym i przaśnym jest bardzo łatwo. Na pewno za parę lat nie wolno mi będzie mieszkać w bloku. Ostatnio wyczytałam, że betonowe dżungle są okropne i tylko biedacy i nieudacznicy tam mieszkają, czyli 90% społeczeństwa jest do niczego. Jak to możliwe, że ten kraj jeszcze jakoś funkcjonuje? Czego jeszcze mi nie wolno? Pod żadnym pozorem nie mam prawa być „kurą domową”, mam być kobietą sukcesu. Czy sukcesem nie jest dobre wychowanie dziecka? Dziecko to w ogóle rzecz bardzo niebezpieczna, dobrze, gdy „wyjątkowa” ma bardzo uzdolnioną pociechę i poświęca jej czas, ale musi uważać, by nie stać się „matką Polką”. Kobiece pisma pomogą jej wyjść z tego stanu, a nawet uświadomią ją, że też ma prawo być szczęśliwa.
Nie wolno być starym!!Wyjątkowi ludzie się przecież nie starzeją! Jeżeli (nie daj Boże) zauważysz zmarszczkę na swojej twarzy, musisz skorzystać z porad zawartych w poczytnych magazynach. Zastanawiam się, czy nie powinnam już dziś zacząć odkładać pieniądze na botoks, w końcu można go stosować już od 20 roku życia. Usilnie szukam w pismach dla pań rad dla grupy 60+. Znaczy moja babica już nie jest kobietą? Wszędzie nie ma ani słowa o ludziach starych, wszyscy są forever young. Swój wiek powinno się zacząć ukrywać już po 30. Należy inwestować w drogie kremy odmładzające i peelingi oraz wypady do SPA. Tylko co z resztą Polek, które nie mają na to pieniędzy? Wydawcy magazynów zakładają, że albo tacy ludzie nie istnieją, albo w ogóle żyją w skrajnej nędzy i nie stać ich na „czytadło” za 5 zł. Już wiem, że nie mogę sie postarzeć, bo wtedy nie będę wyjątkowa.
Musisz mieć hobbyWyjątkowi ludzie muszą mieć hobby, po bardzo wykańczającej pracy w biurze (praca na budowie to przecież wakacje w porównaniu z ciężką praca na kierowniczym stanowisku) trzeba się zrelaksować. Dzisiaj nie mogę powiedzieć, że lubię piec ciasta, czy robić na drutach, bo to nie jest aktualnie trendy. Muszę uczęszczać na pilates lub jogę, zwykłe bieganie po lesie nie wystarczy. Hobby musi być na poziomie i jeszcze dobrze, żeby przynosiło zyski i by wszyscy znajomi mi zazdrościli. Nie można robić czegoś dla czystej przyjemności. Od dawna nie mogę niektórym wytłumaczyć, że uczę się duńskiego tylko dla tego, że lubię ten język i wiem doskonale o tym i nie trzeba mi tego powtarzać po raz setny, że tracę czas i do niczego mi się nie przyda, bo dziś liczy się tylko angielski. Hobby, przyjemność, relaks, czy to dalej znaczy to co przedtem?
Skazani na bycie szarymi?
Dziś nawet totalny outsider musi się trzymać pewnych reguł, ma z góry narzucone jak ma wyglądać i co mówić, bo inaczej będzie „przeciętniakiem udającym tylko buntownika”. Dochodzę do wniosku, że chyba niektórzy zostali skazani przez kolorową prasę na bycie tymi nudnymi i nieciekawymi. Czy warto jest być taki „wyjątkowym” a zarazem jednym z wielu? Uzależnione od mody, drogich ubrań i tego co jest napisane w „świętych kolorowych pismach”, nie noszące tego co lubią, tylko to, co narzuca im lookbook, wstydzą się być matkami i wiecznie ukrywające swój wiek - takie moim zdaniem są te „wyjątkowe” z poczytnych pism. Osobiście to szkoda mi takich osób, które tak naprawdę nie mają własnego zdania i interesują się tylko tym, co jest aktualnie modne.
Wyjątkowy, czyli taki sam jak reszta
„You're so fucking special I wish I was special."
Kiedy przeglądam pisma typu „Elle”, InStyle” czy zwykły przaśny „Świat Kobiety”, mam ochotę zaśpiewać właśnie ten fragment utworu „Creep”. Według tych gazet jestem tak samo wyjątkowa, jak szary papier toaletowy. Nigdy w życiu nie jadłam sushi, moja mama nie jest szefową działu projektów (ja nawet nie wiem po cholerę jest takie stanowisko i czym ktoś taki się zajmuje), nie marzę o tym, by mieszkać w Paryżu, nie obsmarowuję co rano ust czerwona szminką i nie zbieram na perfumy marki Chanel. Co mogę zrobić, by zmienić ten stan rzeczy? Zacząć udawać kogoś, kim nie jestem i stać się kobietą z gazety.
Na początek tak, jak podobno wszystkie dziewczyny w moim wieku, powinnam pokochać Audrey Hepburn, ale nie za jej działalność na rzecz UNICEF, tylko za „Śniadanie u Tiffany'ego”. Zacząć chodzić w wysokich obcasach, mimo iż mi w nich strasznie niewygodnie i pokochać Paryż i zakupy oraz marzyć o superpłatnej pracy w biurze. Tylko czy to dalej będę ja? Czy będąc taka, jak reszta, będę wyjątkowa?
Co nie wypada „ wyjątkowym”?
Wiem już, co muszę zrobić, by być „tą wyjątkową”, jednak muszę pamiętać o tym, czego mi nie wolno, bo stać się zwykłym i przaśnym jest bardzo łatwo. Na pewno za parę lat nie wolno mi będzie mieszkać w bloku. Ostatnio wyczytałam, że betonowe dżungle są okropne i tylko biedacy i nieudacznicy tam mieszkają, czyli 90% społeczeństwa jest do niczego. Jak to możliwe, że ten kraj jeszcze jakoś funkcjonuje? Czego jeszcze mi nie wolno? Pod żadnym pozorem nie mam prawa być „kurą domową”, mam być kobietą sukcesu. Czy sukcesem nie jest dobre wychowanie dziecka? Dziecko to w ogóle rzecz bardzo niebezpieczna, dobrze, gdy „wyjątkowa” ma bardzo uzdolnioną pociechę i poświęca jej czas, ale musi uważać, by nie stać się „matką Polką”. Kobiece pisma pomogą jej wyjść z tego stanu, a nawet uświadomią ją, że też ma prawo być szczęśliwa.
Nie wolno być starym!!Wyjątkowi ludzie się przecież nie starzeją! Jeżeli (nie daj Boże) zauważysz zmarszczkę na swojej twarzy, musisz skorzystać z porad zawartych w poczytnych magazynach. Zastanawiam się, czy nie powinnam już dziś zacząć odkładać pieniądze na botoks, w końcu można go stosować już od 20 roku życia. Usilnie szukam w pismach dla pań rad dla grupy 60+. Znaczy moja babica już nie jest kobietą? Wszędzie nie ma ani słowa o ludziach starych, wszyscy są forever young. Swój wiek powinno się zacząć ukrywać już po 30. Należy inwestować w drogie kremy odmładzające i peelingi oraz wypady do SPA. Tylko co z resztą Polek, które nie mają na to pieniędzy? Wydawcy magazynów zakładają, że albo tacy ludzie nie istnieją, albo w ogóle żyją w skrajnej nędzy i nie stać ich na „czytadło” za 5 zł. Już wiem, że nie mogę sie postarzeć, bo wtedy nie będę wyjątkowa.
Musisz mieć hobbyWyjątkowi ludzie muszą mieć hobby, po bardzo wykańczającej pracy w biurze (praca na budowie to przecież wakacje w porównaniu z ciężką praca na kierowniczym stanowisku) trzeba się zrelaksować. Dzisiaj nie mogę powiedzieć, że lubię piec ciasta, czy robić na drutach, bo to nie jest aktualnie trendy. Muszę uczęszczać na pilates lub jogę, zwykłe bieganie po lesie nie wystarczy. Hobby musi być na poziomie i jeszcze dobrze, żeby przynosiło zyski i by wszyscy znajomi mi zazdrościli. Nie można robić czegoś dla czystej przyjemności. Od dawna nie mogę niektórym wytłumaczyć, że uczę się duńskiego tylko dla tego, że lubię ten język i wiem doskonale o tym i nie trzeba mi tego powtarzać po raz setny, że tracę czas i do niczego mi się nie przyda, bo dziś liczy się tylko angielski. Hobby, przyjemność, relaks, czy to dalej znaczy to co przedtem?
Skazani na bycie szarymi?
Dziś nawet totalny outsider musi się trzymać pewnych reguł, ma z góry narzucone jak ma wyglądać i co mówić, bo inaczej będzie „przeciętniakiem udającym tylko buntownika”. Dochodzę do wniosku, że chyba niektórzy zostali skazani przez kolorową prasę na bycie tymi nudnymi i nieciekawymi. Czy warto jest być taki „wyjątkowym” a zarazem jednym z wielu? Uzależnione od mody, drogich ubrań i tego co jest napisane w „świętych kolorowych pismach”, nie noszące tego co lubią, tylko to, co narzuca im lookbook, wstydzą się być matkami i wiecznie ukrywające swój wiek - takie moim zdaniem są te „wyjątkowe” z poczytnych pism. Osobiście to szkoda mi takich osób, które tak naprawdę nie mają własnego zdania i interesują się tylko tym, co jest aktualnie modne.
sobota, 9 lipca 2011
Stylizacja: Rock and Roll girlfriend
Stylizacja trochę szalona. Rockowe lata 50'. Napędem do wszystkiego jest ta piosenka. Green Day Rock'n'roll Girlfriend
Koszula: kiedyś taty, dziś moja
spodnie : C&A ceny nie są do pamiętania ;P
buty : Ryłko około 299 zł
kolczyki: hand made
gitara: własna, zazwyczaj na niej gram, rzadko się z nią fotografuję
Koszula: kiedyś taty, dziś moja
spodnie : C&A ceny nie są do pamiętania ;P
buty : Ryłko około 299 zł
kolczyki: hand made
gitara: własna, zazwyczaj na niej gram, rzadko się z nią fotografuję
piątek, 8 lipca 2011
Kupiono ...
Krypto komercja nadchodzi...
Na każdym kroku, w wielu sklepach, a czasem tam gdzie się tego nie spodziewamy uderza w nas ta okropna, znienawidzona komercha.
Czym jest komercha?
„Komercja, to komercyjne, to kiepska komercha.” Takie słowa słyszymy na każdym kroku. Młodzi ludzie w pseudo raybanach plują na widok Dody i innych kolorowych artystek, ale czy sami nie są ofiarami tajemniczej komerchy? Komercja to jak czytamy w słowniku: „działalność nastawiona jedynie na osiągnięcie zysku; też: produkty takiej działalności „ Produkt takiej działalności, czyli np. piosenka, która właśnie leci w radiu. Tu pojawia się pierwsza nie jasność, przecież każdy człowiek pracuje by „mieć na chleb”, a artysta to tez człowiek, więc jego wytwór czyli np. Moja piosenka jest zrobiona dla pieniędzy, czyli jest komercyjna! Czy możemy więc w jednym rzędzie postawić Mandarynę, The Beatles i Kult? Przecież oni wszyscy muszą z czegoś żyć. Niestety nie każdy przyjmuje ten fakt do wiadomości i tak powstaje nam sprzeczność, która staje sie luką dla nowego zjawiska jakim jest „krypto komercja”.
Istnieje ktoś nie komercyjny?
Skoro wiemy już czym jest „komercja”, której się tak boimy, spróbujmy znaleźć artystę nie komercyjnego, który tworzy dla nas, a nie dla „mamony”. Większość zagranicznych artystów nie ma drugiego zawodu „na zaś”. Kiedyś istniał ktoś taki jak np. konferansjer czy zawodowa piosenkarka, to był ich zawód i za to „mieli michę”. Dziś zastąpili ich „ludzie od wszystkiego”. Co się stanie jeżeli kariera się skończy? Zapewne do drzwi zapuka komornik, a piękna willa pójdzie „pod młotek”. Dla nowej generacji artystów liczy się każdy grosz i jak najdłuższe bycie popularnym, więc jakim cudem mają nagle zapomnieć o widmie biedy na starość i pracować dla idei? Są komercjalni, tu wciskają nam ideały, a tu liczą wypłatę. Idźmy dalej, jeżeli już istnieje artysta z „Planem B” , to zawsze jest na tyle roztropny, że zdaje sobie sprawę z tego, że teraz jest jego pięć minut, zbiera pieniądze na dalsze życie. Nie może grać dla idei, bo jak śpiewał zespół Bulbulators „Ideały nie wystarczą, gdy się głodnym jest”. Wie, że np. z zawodu stolarza nie będzie mu się tak dobrze żyło, lepiej robić z siebie „obwoźne dziwactwo dla nastolatków”. Nie ma artystów ideowców, grających dla idei i „nie kumplujących się z tabloidami”. Czy ktoś dziś tworzy w ogóle sztukę dla sztuki?
Nowe zjawisko „krypto komercja”
Dziś każdy młody człowiek chce być Undergroundowym. Boi się komercji, boi się popkultury, szuka wyjątkowej muzyki w internecie. Czasem trafia na ludzi z pasją, którzy nagrywają w domowych studiach tak jak lubią i to co lubią, ale wśród nich są także oszuści. Krypto komercjalista krzyczy ze sceny do nastolatków o tym, że jest wyjątkowy, że gra dla idei, że jego muzyka wolna jest od super producentów i ekstra sztucznych ulepszaczy. Jednak w tym czasie pakuje im do siatek całe swoje dyskografia, które udają płyty winylowe, które udają , że ich okładki są wydrukowane na papierze ekologicznym, które w końcu udają , że nie są komercyjne. Młody człowiek wydaje na swojego „nowego true idola” coraz więcej pieniędzy. Po podsumowaniu wychodzi, że gdyby kupił jedną komercyjna płytę z puszkiem do komórki gratis zapłacił by mniej niż za tą „prawdziwa muzykę z plastykowej płyty”. Dziś nie ma już prawdziwych outsiderów, są tylko ci którzy kupili swój wizerunek. Wiele sieciówek oferuje przecież te jedyne i prawdziwe wytarte jeansy , koszule flanelowe, okulary Uli Brzyduli i inne gadżety, ale nie oferuje tego co mają w sobie ci prawdziwi outsiderzy. Dzięki takiemu zabiegowi mamy coraz więcej w społeczeństwie żywych kopii Krzysztofa Majchrzaka , który krytykuje reklamy i grających w nich aktorów, po czym sam chętnie reklamuje Piwo i pojawia się w brukowcach. Czy tego chcemy?
Czy coś jest jeszcze prawdziwe?
Nirvanę i Kurta Cobaina już sprzedaliśmy. Czy dziś 17 lat po jego śmierci życzyłby sobie trampek z fragmentami swojego dziennika, koszulek, długopisów, tysiąca plakatów, naklejek i innych gadżetów ze swoim wizerunkiem? Ponadto mnóstwo książek, publikacji i filmów o nim, o jego rodzinie ,o jego muzyce. Każda z tych publikacji jest bardzo droga, więc gdy zrobimy bilans to widać , że Kurta już sprzedaliśmy, a teraz zaczynamy sprzedawać Jacksona.
Ostatnio na rynku pojawili się nowi konsumenci jakimi są hipsterzy. Ludzie niezależni, noszący i słuchający to co lubią. Termin Hipster dalej nie ma konkretnej definicji, bo jedni nie zostawiają na nich suchej nitki inni podziwiają, że maja taki luźny stosunek do życia. Czy oni są sto procent true ? To jeszcze czas pokaże, na razie jawią się światu jako ludzie, którzy tez dali się omamić „krypto komercji”. Jak poznać osobę, która jest prawdziwa? Po pierwsze sama nie będzie umiała się określić, powie np. Nie wiem czy to jest komercha czy nie. Ja to po prostu lubię. Prawdziwi artyści zapewne gdzieś siedzą ukryci i czekają , aż ci którzy są „krypto sprzedawcami” się znudzą lub zestarzeją, albo aż nadchodzący kryzys sprawi, że znowu będziemy „oglądać każdą złotówkę trzy razy” i przestaniemy kupować „sztuczna prawdziwość” na chińskim ryneczku.
środa, 6 lipca 2011
Młody się śmiał, gdy dziadek to miał !
A młody się śmiał, gdy dziadek już dawno to miał... Z ilu rzeczy najpierw każdy z nas się śmiał, a potem wypierał się i mówił, że to bardzo odkrywcze i wspaniałe? Oto kilka rzeczy, które wyśmiewaliśmy u naszych dziadków, a teraz są bardzo popularne.
Babcia z torbą ze szmaty
Recykling, recykling, recykling!! Precz z plastikiem!! Weź tyle ile musisz!! Teraz jesteśmy wręcz bombardowani takimi hasłami. Wszyscy musimy ratować naszą planetę. Jeżeli nie jesteś przyjacielem ziemi nie jesteś jak to mówią niemieckie nastolatki „In”. Niektórzy tak pokochali płócienne torby, ze zamiast nosić w nich bułki noszą książki do szkoły. Jak było wcześniej? Reklamówka to krzyk mody lat 80' 70' , reklamówka musiała być dobrana do stroju. Już w tedy szyte torby z materiału były czymś dziwacznym. Jednak w pewnym momencie coś się obróciło o 180 stopni, bo plastykowe torby stały się tak dostępne, że żadne zakupy nie mogły się bez nich obyć. Luksus z młodości nagle stał się wszędzie dostępny. Do lamusa całkowicie odeszły plecione siatki czy te straszne paskudne torby szyte z materiału. Osoby idące z koszykiem na zakupy były czymś dziwnym, ale te z torbą domowej roboty to już całkiem abstrakcja. Śmiano się z babć, które z różnych starych szmatek szyły sobie takie cuda. Sama kiedyś nie chciałam iść z takim czymś na zakupy, bo wszyscy śmiali się, że to takie babcine, ze chyba od dziadka pożyczyłam, że to dziwaczna oszczędność. Dziś Polscy emeryci dumnie spacerują ze swoją sztuką pro eko.
Dziadek cyklista
„Jak nie dostaniesz dobrej pracy to będziesz całe życie rowerem jeździł!!”, to obok groźby kopania rowów jedne z najpopularniejszych motywatorów do nauki z lat 90'. W tedy to cykliści stanowili dość wąską grupę składająca się z listonoszy, zakonnic i emerytów. Każdy kto jeździł rowerem do pracy był nękany pytaniami, co się stało z samochodem, czy nie brakuje mu pieniędzy, albo oferowano mu tani kredycik na samochód, „Bo wiesz u nas w firmie to każdy jeździ dobrym autem, a ty jak dziadek rowerem”. Rower dla ludzi stąpających po szczeblach kariery był czymś wręcz nie na miejscu, bo to oznaka tego, że nie stać nas na samochód, a efekt cieplarniany to coś co ludzi sukcesu nie dotyczy. Tym czasem emeryt miał swojego składaka i śmiał się radośnie wymijając auta w korku. Dziś ta sama grupa społeczna wyszła z samochodów stojących w korkach i nieudolnie goni dziadka na rowerze.
Babcia i dziadek idą na targ
Rynek, ryneczek, bazar, bazarek. Plotki z bazarku tanie produkty z bazarku. Babcia bacznie oglądająca zawartość skrzynek, dziadek liczący każdy grosz. Po co? W hipermarkecie będzie taniej. Po co zbierać paragony? To tylko zbędna makulatura!! Tak jeszcze nie dawno postrzegaliśmy tak zwane świadome zakupy. Dokładne oglądanie produktów, myślenie o tym co się kupuje i podliczanie naszych wydatków, to był synonim emeryckiej biedy. Ostatnio zdziwiłam się jak zobaczyłam dziewczyny zbierające paragony i podliczające wydatki. W mediach głośno mówi się ostatnio o świadomym kupowaniu i przemyślanych zakupach. Dziś wręcz modne jest dokładne oglądanie towaru przed zakupem, znajdowanie tańszych suplementów i kupowanie lepszych jakościowo produktów zamiast kupowanie masy tanich i nietrwałych bibelotów. Powstają całe grupy zajmujące się uczeniem ludzi jak kupować „z głową”, a wystarczyły by jedne zakupy z babcią. Wcześniej nie liczyło się co kupujesz, ale ile kupujesz. Po co oszczędzać? Stare greckie przysłowie mówi :”Inteligencję człowieka można zobaczyć w tym, jak zarabia pieniądze. Jego mądrość w tym, jak je wydaje. „ . Dziś babcia i dziadek w plazmowym telewizorze ,na który sami zaoszczędzili, oglądają reportaże o ludziach, którym bank zabrał dom.
Uszyte i wydziergane
Dziergane sweterki, przeszywane ubrania to taka babcina moda. Jak się w tym pokazać na mieście. Kiedyś każde dziecko sweterek dostany od babci na święta chowało na dnie szafy, a bardziej ceniło ten kupiony w sieciówce. Po co przerabiać skoro można kupić nowe? Po co wyglądać jak jakaś babcia. Dziś obserwujemy coś całkowicie innego. Większość osób chętnie nosi ubrania tak zwane hand made, bo są nie powtarzalne i jedyne w swoim rodzaju. Często szafa babci staje się właśnie inspiracją, a sweterki są wydobywane z dna szafy. Namawia się ludzi by nie wyrzucali niepotrzebnych rzeczy, a przerabiali je. Każda babcia zostawia ubrania po wnuku, a potem przekazuje je dalej. Po co kupować nowe skoro te są dobre? Cóż, babcia ma teraz modne ubrania, a dawna modnisia musi się przełamać i ubrać okulary „kujonki” i prosty sweterek.
Dziadek nie lubi „amerykańskiej papki” w TV
Ale jak to?! Nie ma krwi nie ma zabawy!! Jest trup jest fajnie! Dziadku co ci się tu nie podoba!! Ostatnio telewizja stała się bogiem. Wiadomości, seriale i amerykańskie filmy, dzieła kinematografii , które wielu ludziom wcale się nie podobają, ale wstyd się przyznać, bo jak tu się nie śmiać z dziadka, który chętniej słucha radia, a ostatnio nawet chętniej serfuje po internecie i nie toleruje filmów o niczym. Woli słuchać audycji o kulturze niż patrzeć na ciosy z półobrotu. Ostatnio po wpisaniu w Google hasła „nie oglądam telewizji” wyskakuje coraz więcej haseł. Coraz więcej z nas nie chce już oglądać mało śmiesznych komedii lub programów o niczym. A dziadek już dawno mówił, że byle co w tym „pudełku” puszczają.
EE czyli emerycka ekologia
Dziś prawie każdy segreguje odpady, ale jeszcze nie dawno zbieracz odpadów równało się biedak. Odkładanie makulatury osobno z myślą o tych, którzy będą chcieli ja sprzedać by mieć trochę grosza jeszcze nie dawno było rzadkością. W Niemczech osobę wyrzucającą plastykową butelkę do śmieci nazwano by marnotrawcą, ponieważ jest za nie kaucja w sklepach. W Polsce różnie bywało. Tak samo z nie marnowaniem jedzenia. Przecież ze starego jabłuszka można zrobić tyle rzeczy!! Babcia może zrobić cuda z tego. A weki pamięta ktoś je jeszcze? Ostatnio trzymanie słoików w piwnicy było zwykłym nietaktem. Przecież to tylko stare babcie robią weki!! Wszystko można kupić w markecie! A słoiki po majonezie można wyrzucić. Po co to zbierać? Pić z musztardówek?! Dziś wiele osób wypiera się tego, że jeszcze całkiem niedawno cenili bardziej tani nisko słodzony dżemik ze „Stonki” niż dobry ekologiczny specjał domowej roboty. Dlaczego? Hmmm,tu trzeba by było zanalizować seriale w których to ludzie biznesu mają albo panią Stenie, albo panią z dalekiego wschodu od gotowania, a kobieta modern nie brudzi sobie raczek drylowaniem wisienek. Dziś każda babcia zaprasza na dobre konfitury, a wnuczce jest głupio, że jak goście wpadną nie w porę to nie ma czym poczęstować.
Czy chwilowo babcia i dziadek nie są górą w modzie? Bo młody się śmiał, gdy dziadek dawno to robił i dawno to miał!
Subskrybuj:
Posty (Atom)