sobota, 6 lipca 2013

"Ołowiany świt"- recenzja

źródło: ksiazki.okazje.info.pl
Mam już takie nietypowe hobby jakim jest urbex i tego nie zmienię. W czasie zakupów , a dokładnie mojej wyprawy po kolejny tom czytadła z serii o rodzinie Dollangangerów, którego finalnie nie kupiłam, wpadła mi w ręce książka z kusząca okładką z człowiekiem w masce przeciw gazowej. Od jakiegoś czasu pasjonuje mnie wszystko co jest związane z reaktorem numer 4 i zoną , więc stwierdziłam , że wchodzę w to i kupuję! 
Tak, stało się, jak to określa autor weszłam razem z nim w Zonę, gdzie jak potem dodaje wszyscy już jesteśmy. Akcja powieści rozgrywa się w trzech obszarach na "pograniczu" , epizodycznie na "dużej ziemi" i najbrutalniejsze, najważniejsze i najostrzejsze fragmenty w samej Zonie. Akcja nie jest rozplanowana jak w typowym opowiadaniu SF o tej tematyce, bo jak da się zauważyć autor pomija Prypeć i Czarnobyl, mówi się o nich tylko epizodycznie. 
Głównym bohaterem jest Michał, Misza, który nosi przydomek Miś. O samym "Misiu" wiemy dość nie wiele, jest polskim stalkerem. W trakcie książki tylko epizodycznie wspomina o swojej przeszłości, że nic mu nie brakowało, czasami mówi coś na temat swoich wschodnich korzeni i tylko tyle. Podobno poczuł "zew zony" i dlatego zdecydował się przystać do stalkerów. Wraz z kolegami przemierza zonę w poszukiwaniu "artefaktów" i próbuje utrzymać się w ciężkich warunkach. Po drodze spotyka wiele przeszkód w postaci anomalii i mutantów. Czas powieści to rok 2013, czytam , że po katastrofie z roku 1986, miały miejsce tu jeszcze dwie "emisje", terenem interesowało się wojsko i wykonywało tam różnorakie tajne badania , jednak  nikt podobno nie przetrwał ostatniej katastrofy z roku 2006, która zrodziła jeszcze więcej mutantów i anomalii. Miś w trakcie swojej walki o byt trafia na ślad i próbuje odkryć nad czym pracowano w Zonie

Fikcja naukowa tak określa się tego typu opowieści. Całość jest bardzo rozbudowana, autor stworzył nowy świat na kanwie powieści braci Arkadija i Borisa Strugackich "Piknik na skraju drogi", serii gier komputerowych i naszych wyobrażeń o tym jak wielkie spustoszenie mogą siać katastrofy nuklearne. Autor sprawnie nakreślił losy postaci i wykreował całkiem odmienną rzeczywistość. Poznajemy grupę bezimiennych stalkerów, każdy z nich ma jakąś tajemnicę i jest poniekąd swoistą zagadką dla czytelnika. Wśród nich są zarówno wojownicy jak i typowi złodzieje, w ich obozowisku w Jołczy panuje swoista hierarchia. Za jej nie przestrzeganie można nabawić się kłopotów. Sama Zona obfituje także w nieprzychylnych im ludzi i stworzenia. 
Książka pisana jest w narracji pierwszoosobowej , więc mamy wrażenie, ze podróżujemy po Zonie razem z Misiem i razem z nim musimy walczyć o nasz byt. Emocje są tak dawkowane, że kiedy tylko poczujemy chwilę wytchnienia zza rogu atakuje nas jakiś mutant. Godna uwagi jest dbałość o detale przy opisach, każdy kto choć raz był na eksploracji jakiegoś pustostanu doceni fragmenty opisujące stopień zepsucia budynków. Opisy ubarwiają akcję, ale nie męczą czytelnika, czasami są wręcz przerażające przez swoją selektywną dokładność. 
Gdyby odrzucić wszystkie motywy typowe dla gatunku SF moglibyśmy powiedzieć, że jest to powieść o człowieku, który przez wędrówkę przełamuje granice własnej słabości i poznaje siebie, bo nawet sam autor w filmikach promocyjnych do książki podkreśla, że żyjesz tylko w tedy , gdy jesteś sam i czujesz świat , a nie jesteś częścią tłumu. Miś ma nie jasną historię, potem pojawiają się u niego luki w pamięci i koszmary, które mogą być furtką do kolejnej części. Miś jest postacią zmienną z jednej strony brutalnie zabija chłopaka , który chce zostać jak on stalkerem, z drugiej oszczędza dziewczynę spotkaną po drodze. Jest w Zonie 3 lata i nazywa ją swoją kochanką. To dość nietypowy bohater nie jednoznacznie zepsuty, ale też nie nazwali byśmy go człowiekiem krystalicznym, do tego jest samotnikiem. 
Cała książka jest dość nietypowa , można ją czytać na kilku płaszczyznach. Z jednej strony to opowieść o stalkerach, historia SF pełna potworów i anomalii. Może to też być ciekawa lektura dla fanów urbexu i pustostanów. Z drugiej zaś jest to opowieść o szukaniu siebie w niesprzyjających warunkach i walce z własnym strachem oraz walce o siebie, a przy okazji o tym jak człowiek może dawać sobie radę w tedy, gdy jest całkiem sam i zdany na siebie. Książkę czytało mi się bardzo dobrze, jest momentami dziwaczna i nie prawdopodobna, ale jeżeli ktoś w SF, czyli gatunku, który w swojej nazwie ma słowo "fikcja" szuka prawdy jak by to rzekli starożytni jest "głupcem". Wielkim plusem ode mnie dla autora jest stworzenie nowych obszarów i miejsc, a nie bazowanie na scenach dobrze znanych wszystkim zainteresowanym Czarnobylem, czyli diabelskim młynem z Prypeci, starym szpitalem, malowaną chatą i basenem. Wreszcie w tym temacie ktoś postanowił pomyśleć, co może być dalej, nie tylko operowanie utartymi schematami. Wreszcie powiew świeżości i coś nowego. Zakończenie jest zaskakujące, bo nie wiemy co dalej z Misiem, Zona to jego świat, co zrobi dalej? Czy odkryje nad czym dokładnie pracowało wojsko, co on ma z tym wspólnego i czemu poczuł "zew zony"? Może autor stworzy dla nas kolejne części. Na razie polecam "Ołowiany świt" i życzę "Dobrej Zony!" przyjaciele stalkerzy.

Tytuł: "Ołowiany świt" 
Autor: Michał Gołkowski
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok:2013
Miejsce: Lublin
Oprawa : miękka   
Ilość stron: 357
Cena: 34,90zł    

Na koniec polecam film w którym autor sam opowiada o swojej książce jeden z 6 wprowadzających nas w klimat i promujących książkę :)
TAJEMNICE ZONY #6 OŁOWIANY ŚWIT  
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz