poniedziałek, 4 lipca 2011

Twój czas jeszcze nie nadszedł, a Twój już minął, czyli clubbing po polsku

Wyobraźmy sobie taką sytuację. Moją rodzinę odwiedzają znajomi z zagranicy np. z Niemiec. W tym kraju każdy wie, że 16 latek już dawno nie jest dzieckiem i prowadzi życie nocne, a jego 48 letnia ciotka nie jest żadną babcią i też lubi się zabawić. Chcemy spontanicznie o godzinie 20.00 ruszyć na miasto. Obie grupy wiekowe mają spędzić ten wieczór osobno. Naszym celem są kluby wokół ratusza. Czy to jest w ogóle możliwe?

Twój czas jeszcze nie nadszedł!

Jest wieczór godzina 20.00. Większość kawiarni jest już zamknięta. Nie interesują nas koncerty, ani wieczory poetyckie czy wszelkiego rodzaju imprezy na które bilety trzeba było kupić wcześniej. Szukamy klubu w którym jest w miarę bezpiecznie, nie zamierzamy pić na umór, tylko chcemy potańczyć. Nasz plan jest tak idealny, że aż niewykonalny. Przeanalizujmy to co jest dostępne na rynku. Pierwszy klub w jaki celujemy to kultowe 4 Róże dla Lucienne. Nie ma mowy nie wejdziemy, bo wstęp jest od 18 roku życia. To co, że ja mogę zostać, jak moja fikcyjna koleżanka z Niemiec musiałaby spędzić wieczór sama. Wszelkie maskarady i udawanki, są tak samo nie przyjemne dla nas jak i dla obsługi, bo to żadna frajda zostać wyrzuconym w trakcie imprezy i jeszcze się bać czy nie będzie gorszych konsekwencji. Kolejne niedostępne lokale to Bachus i Pinacolada, tam wstęp jest od 21 roku życia. Niger jest już zamknięty, w kawiarni przy Giocondzie ciężko jest znaleźć wolny stolik, a poza tym przecież miała być impreza, a nie spijanie kawki. Zostaje jeszcze pub Lochy, ale tam bywają raczej starsi. Nic tylko kupić tanie wino i wypić pod ratuszem, bo właściciele lokali o nas zapomnieli. Czy dało by się na to coś poradzić? Może dobrym pomysłem byłaby jakaś impreza kierowana dla młodzieży od 16 lat. Taka od godziny 20:00 może do północy. Oczywiście zasada procenty na dowód musi obowiązywać. Nie byłoby chętnych?! Na pewno rodzice chętniej by puścili nastolatka na taka imprezę adresowana dla jego grupy wiekowej niż na spontaniczny wypad na miasto nocą z finałem na izbie wytrzeźwień. Taka impreza nie musiała być często, raz na miesiąc na początek, bo w wieku 16 lat człowiek już nie jedno widział i na pewno nie chodzi spać o 19:00 po wieczorynce.

Twój czas już minął!

Pierwsza grupa nie znalazła dla siebie lokalu. Jak pójdzie drugiej? Fikcyjna ciotka ma 48 lat, ale swą chęcią do zabawy i radością z życia zawstydziła by niejedną nastolatkę. Nie ma ochoty na sentymentalne bale z myszką, ani na potańcówki stylizowane na lata swej młodości, imprezy w modnych klubach, gdzie leci techno, house oraz dance to nie dla niej. Nie przeszkadza jej zabawa z młodszymi, ale nie chce pójść do miejsca w którym może się narazić na śmieszność, albo czuć się jak eksponat muzealny. Tak jak poprzednio wychodzimy o 20:00, koncerty i wszelkie imprezy na które trzeba wcześniej kupić bilet nie wchodzą w grę. Gdzie można tu pójść na dancing? Nigdzie, te relikty zniknęły z planu imprez. Znowu zaczynamy od 4 Róż i znowu nie ma co liczyć na imprezkę. Nie ma w regulaminie zakazu wstępu dla tej grupy wiekowej, nawet są rodzynki w naszym wieku, ale przeważają młodzi, a muzyka jest skierowana na określoną grupę odbiorców. Kolejny klub to Bachus, wstąpimy z sentymentu, ale wychodzący z niego młodzi ludzie sugerują, że dla „weteranów" wstępu nie ma. Na internecie wśród stałych bywalców dominują młodzi. To może Pinacolada, dobry drink w nazwie sugeruje, że to lokal dla nas, eleganckich pań, które chcą czasem zaszaleć, potańczyć i „dać sobie w gaz". I znowu pudło! W lokalu co prawda nie ma dzieciarni, ale znowu dominują młodzi. Vip room dla fanów Falubazu, muzyka typowo klubowa. Czyli lokal nie dla nas. To może Lochy? Zwiedzając ich profil na Facebooku znowu widać, że dominują młodzi. To może do jakiejś winiarni? Żarty? Przecież w Zielonej Górze, mieście wina, nie ma żadnej winiarni na rynku. Cóż idziemy do domu, staruszkowie muszą dużo spać i łykać pigułki, bo ich czas już minął.

Może imprezy dla nieco starszej grupy wiekowej? Przecież dzisiaj etykietka „stary"jest przyczepiana do człowieka nie ze względu na wiek, ale na chęci do życia. Grupa wiekowa od 45 lat i więcej też chce się bawić i co warto zauważyć to ta grupa ma na to pieniądze. Dzieci dorosłe, wnuki odchowane, dużo czasu i grosza, czy właścicielom zielonogórskich klubów nie ucieka z przed nosa czysty zysk? Rozrywkowe kobiety muszą zostać w domu. Facetom jest łatwiej, wystarczy piwko. W pewnym wieku są oni raczej „nietaneczni", wiec muzyka nie jest im potrzebna, ale panie lubią się bawić. Dlaczego nie mogą?

Wyłączeni z zabawy

Jak widać właściciele lokali ukierunkowali się na jedną grupę wiekową, która tak naprawdę do bogatych nie należy, bo dopiero się dorabia, bądź jeszcze studiuje, albo wychowuje dzieci. Młodzież , która mogłaby mieć pieniądze od rodziców na zabawę oraz grupa wiekowa od 45 lat i więcej nie jest mile widziana w klubach. Czy zabawa jest tylko dla wybranych? Deptak umiera i właśnie takie selekcjonowanie jest temu winne. Krótko czynne kawiarnie, brak lokali dla wszystkich, brak winiarni, drogie czynsze to właśnie winowajcy takiego stanu rzeczy. Idąc na rynek o 20:00 będąc w nieodpowiednim wieku i nie przeczytawszy wcześniej rozpiski co gdzie kiedy można zostać na lodzie. Zarówno młodzież jak i starsi nie bywają na deptaku, bo nie ma co tam robić. Tu nie wolno, tam nie wypada, a tu już zamknięte. Czy my sami nie zabijamy powoli rynku?
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz