sobota, 9 listopada 2013

Bo czytanie boli..

Boli, rani, kaleczy, powoduje deformacje, ma działanie teratogenne, mutagenne, mózgogenne... Rzecz Państwo drodzy o czytaniu, a właściwie nie czytaniu. Przeszłam się do Empiku polskiej ostoi kultury i patrzyłam na sterty książek, sterty książek na książka i książek na książkach i wniosek jeden ... Tego nikt nie przeczyta, może kupi, ale nie przeczyta. W dobrym tonie jest bywać w empiku, kupować książki, ale tak samo modne jest mówić, że się ich nie czyta...

 Skąd ta konkluzja , hmmm z facebooka czyli mojego źródła wiedzy socjologicznej... Istnieje taka strona o nazwie "Nie czytam książek" i ma aż 25.506 fanów. Cóż, przykre bo facebook pyta jakie książki czytasz, a nie czy je w ogóle czytasz, ale ok. Z przerażeniem widzę, że z większością tych osób mam jakiś wspólnych znajomych, czyli to się szerzy. Nie mówię, że ja jestem jakimś tytanem czytania, bo nie mam aż tyle czasu, ale każdy z nas choć raz miał chyba styczność z jakimkolwiek piśmiennictwem. Nie czytacie streszczeń lektur, instrukcji obsługi, Pisma Świętego ( hmmm no akurat tego to spory procent katolików nie czytał akurat), podręczniki do szkoły. To takie minimum czytania. Nie wierzę , że tego nikt w życiu nie dotknął. Może jestem kobietą małej wiary...

Aktualnie w Polsce wydaje się mase książek, śmiem twierdzic, że 50% pójdzie na przemiał, kazdy pisze o sobie. W sumie to proste, jest wydawca jest pisarz buum mamy książkę! Mniejsza o to, mnie nadal boli, że te wszystkie stosy książek na półkach w Empiku nie będą przeczytane, te wszystkie lasy, parki... Cóż stare musi odejść, teraz mamy nową subkulturę "Nieczytający", albo inaczej "Tylko kupujących". To jest wręcz swoista moda pisać o tym i epatować tym jak bardzo nie czytamy i jak bardzo "miałka" ( o jak ja kocham to słowo, jest takie mądre i oświecone , ze hoho) jest wiedza nabyta z książek. Można tu polemizować, bo przeczytanie miliona serii z serduszkiem nie czyni nas ekspertem do niczego, ale mam wrażenie, że niektórzy opacznie zrozumieli Dema . "Nie wystarczy czytać czegokolwiek by być inteligentnym..."  to prawda i zgadzam sie z tym w 100%. Mamy plagę czytaczy byle czego np. Seksu w Wielkim Mieście, jest taka książka powstała w 1997 roku przed serialem, posiadam taką wiedze mimo iż, bierze mnie obrzydzenie jak widzę te stare miotły. Niestety jednak ci czytacze coraz częściej to tylko pozoranci, bo tak na prawdę tylko kupują te "wielkopomne dzieła". Dajmy im jednak spokój niech dalej żyją sobie po swojemu wróćmy do grupy, której światopogląd mnie zadziwia , a mianowicie "Nieczytaczy".

Skąd oni się wzięli? Jak dla mnie byli zawsze , ale teraz internet dał im możliwość pochwalenia sie tym jak to mądrze stwierdzili, że inteligencja to nie książki, a nawet fajnie jest pokazać jak wielka to prawda i zamanifestować swoje nie czytanie. Podobno jest to marnotrawstwo czasu, energii, oczu i ogólnie jest takie no takie nie seksi. Akcja "Nie czytasz nie idę z Tobą do łóżka" była akcją o poziomie hard, ale nawet tak ostre hasło nie pomogło za bardzo, bo sprawiło tylko, ze jakaś wąska grupa zaczęła kupować bo wypada, ktoś przeczytał parę książek typu śmieć, a spora część osób postanowiła pokazać jacy to są oporni i pokazac jak bardzo nie czyta. Osobiście wstydziła bym się dodać na swoim profilu informację o tym, ze nie czytam książek. Swoje zaległosci nadrabiam zawsze w wakacje, bo ilośc przeczytanych skryptów czy rozdziały książek naukowych nie wliczam. Czy cos mnie boli jak czytam? Cóz jak się źle ułożę to tylko ręka, więc chyba nie jest to takie złe. Co więc robić jak sie nie czyta? Hmmm można słuchać muzyki, oglądać filmy, dziergać na drutach, też zajęcie , ale w sumie to takie same marnotrawstwo czasu jak czytanie i można to tak samo "hejtować", więc już dziś dodaje do profilu informację "Nie dziergam!". Czy będę fajniejsza przez to? Może Ci, którzy nie czytają książek czytają ebooki? Próbowałam dla mnie nie wygodne, bo strasznie łzawiły mi oczy i drogie czytnik minimum 150zł a kolejne książki tez kosztują i nie ma wypożyczalni. Chce wierzyc, że nie przeceniam tych ponad 25tys. osób i ze one jednak czytają tylko ebooki! Nie, ja chyba jestem niepoprawną optymistką :(   Książki nie maja przyszłości, bo przecież mamy internet , kindla itd, ale...

1 komentarz:

  1. Mnie też to przeraża, że czytamy coraz mniej. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że ludzie są przeraźliwie dumnie z tego że tak pilnie nie czytają absolutnie niczego. To zdecydowanie nie zmierza w dobrą stronę. Ale trzeba by się zastanowić, skąd to się w ogóle wzięło. Przede wszystkim sądzę, że do czytania skutecznie zniechęca szkoła, bo czytanie lektur odbywa się w zły sposób (i wcale nie twierdzę, że lektury to książki niewartościowe, czy coś w tym rodzaju. Wręcz przeciwnie. Ale to jest po prostu źle zorganizowane) Uczeń zwyczajnie czuje, że coś mu się każe. To njie jest dobra, bo jesteśmy zaprogramowani tak, żeby skutecznie wypierać wszystko, co nam się każe. Poza tym, niestety, w wielu domach nie ma nawyku czytania. Osobiście ze zgrozą patrzę na niektóre domy, w których nie ma ani jednej książki. Wiem, że to wcale nie musi oznaczać, że mieszkańcy nie czytają wcale, ale niestety w 99% przypadków jest właśnie z tym równoznaczne. Oczywiście działa to odwrotnie: to że u kogoś książki są, wcale nie musi znaczyć, że je czyta (dokładnie jak napisałaś, jest masa ludzi pokroju "tylko kupuję").
    Ale, właśnie, jesteśmy podatni na modę. Przyszła do nas bardzo dobra moda na bieganie (bo przecież wszyscy teraz biegają niekoniecznie dla tego, że są świadomi, że to zdrowe, ale po prostu, bo taka jest moda). To może jest też szansa, że z mody "tylko kupuję" przejdziemy do mody "nie dość, że kupuję, to jeszcze czytam!". Oby.

    OdpowiedzUsuń