O północy zalogowałam się na gg (wieczny niewidok), bo pani Alicja miała mi coś do napisania. W niedzielę pod dużym Bachusem o 13.00. W sumie pora nawet dobra, bo jak to zawsze mawiam porządny człowiek nie wstaje w niedziele przed 11.00. Zabrałam aparat, czapkę mikołajowa i jak to się mówi komu w drogę temu ko... koszyk na drogę. Było przeokropnie zimno. Na miejscu czekała już część tajnej ekipy. Każdy Bachusik (z tych, które widziałam, bo do końca nie udało mi się wygrać z zimnem) miała kolejno zakładaną czapkę mikołajową i butelkę "wzmocnionego" soku z winogron.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz