środa, 10 sierpnia 2011

Fotoprzygoda z aparatem analogowym

Jak szaleć to szaleć! Podobno jest teraz moda na fotografię analogową. Lustrzanką cyfrową nie zawsze da się zrobić dobre zdjęcia, a co dopiero analogiem. Łatwo nie było, bo to nie był kompakt. Mam w domu Praktikę kompakta, która ma różne tryby w tym nawet panoramicznych, ale rzuciłam się na głęboką wodę i ruszyłam wstecz do historii. Do lustrzanki analogowej Yashica fx3super 2000. Niby fajnie samemu ustawia się czasy i przysłony. Tylko, że po pewnym czasie boli brak trybu "Auto", gdzie wszystko aparat ustawia za mnie. Do tego zabawa z ISO, w mojej lustrzance cyfrowej jak jest ciemno ustawiam duże i odszumiam w komputerze sprawa prosta, a tu tyle ile ma film. Moje oszukiwanie rzeczywistości w tym momencie nie działa. Kolejne co sprawia dużą różnicę w robieniu, to nagromadzenie liczb i pokręteł z samymi numerkami. WTF? Do tego brak podglądu i możliwości wyrzucenia, to normalne, że tego nie ma, ale jak się jest dzieckiem fotografii cyfrowej i odruchowo patrzy się za zdjęciem, a tu pusto, trzeba czekać. Czego można się nauczyć z takiej zabawy? Na pewno oprócz techniki to takiej prostej rzeczy jak szanowanie klatek na filmie i robienia przemyślnych zdjęć. Zdjęcia wyszły mi różnej jakości, bo to zapomniałam ostrość ustawić, to nie takie parametry, to zła przesłona , czas nie taki, ale coś tam wyszło. Zdjęcia wywołałam w Rosmanie, bo tam wypalają je dodatkowo na płytę. Wybrałam osiem zdjęć, które podobają mi się najbardziej, o dziwo tych dobrych mam jeszcze trochę na dysku. Czy będę dalej się w to bawić? Jasne, że tak, bo w przeciwieństwie do fotografii cyfrowej tu nigdy do końca nie wiem co wyszło.
.
.
.
.

1 komentarz: