Tytuł: "A jeśli ciernie"
Autor: Virginia C. Andrews
Oprawa: miękka
Oprawa: miękka
ilość stron: 432
wydawca: Świat Książki
Co się kończy, coś zaczyna. Większej bzdury w życiu nie słyszałam. Co w
takim razie z "Niekończącą nie opowieścią"? To tylko przebój lat 90'?
Chwila, chyba 80'? W każdym razie w tej epoce jak kolwiek groteskowo brzmi te
określenie, pisała Virginia C. Andrews. Recenzowałam już jej książkę
"Kwiaty na poddaszu". Głupia dałam się wmanewrować potem w drugi tom
sagi, a końcowo także w trzeci, który czytałam 3 lata.
Nie, dlatego, że książka jest słaba, czy nudna. Po prostu każdy z nas ma coś,
czego nie może dokończyć. W dzieciństwie są to dwie zmory "chodź
jeść" i "Idź spać", kiedy się dorasta są to "zrób
tamto" oraz "idź tam". Jednak rzeczy należy kończyć! Tak
oto tydzień temu w ramach dokończania różnych rzeczy postanowiłam doczytać ten
tom.
"A jeśli ciernie" to kontynuacja sagi rodziny Dollangangerów. Tak
samo dziwaczna i skomplikowana jak poprzednie, ale i tak da się wejść w każdym
momencie. Tym razem mamy dwóch narratorów są to synowie Cathy, którą łączy kazirodczą
miłość z bratem. W poprzednim tomie przyszli na świat. Każdy z nich ma innego
ojca. Rodzeństwo wychowuje dwóch chłopców. Zakochanego w tańcu Jorego oraz mrocznego
Barta. Po czasie adoptują oni dziewczynkę o imieniu Cindy. Wszystko komplikuje
się, gdy do domu obok wprowadza się tajemnicza starsza kobieta, u której często
przesiaduje Bart. Ciężko się w tym połapać, jeżeli ktoś nie przeczytał tomu
drugiego, ale jeżeli zignorujemy ten wątek, można śledzić opowieść z
perspektywy dwóch narratorów, która dotyczy obecnych losów rodziny i obserwować
ich tok myślowy w czasie odkrywania jak naprawdę wyglądały losy ich rodziców
oraz kim jest tajemnicza sąsiadka. W tej części niestety zostały powielone
pewne motywy z poprzednich takie jak pożary, zamykanie i więzienie kogoś czy
choroby psychiczne. Czasami ma się wrażenie, ze gdzieś się to już czytało. Tak
samo nużące są powtórzenia wynikające z podwójnej narracji. Nie jest ona
pierwszoosobowa, stąd pojawia się pytanie: Czy dziecko na prawdę aż tak zwraca
uwagę na detale? W tej kwestii panuje lekki chaos. Książka staje się momentami
aż nieprawdopodobna, jednak nie ze względu na wątek kazirodczego związku, który
akurat dla mnie jest obrzydliwy, ale na niespotykaną siłę fizyczną bohaterów. W
końcowym fragmencie aż nieprawdopodobne jest to by kobieta, która kuleje dawała
radę wyciągnąć dużo cięższą osobę z płomieni. Adrenalina, czy nadludzka moc?
Językowo nie uważam się za specjalistkę tego kalibru bym oceniała powieść
pod tym względem. Powieść jest przyjemna w odbiorze, choć odrobinę
nieprawdopodobna. Książka kończy się w momencie, gdy umiera matka
Dollangangerów, a na ich synów po ukończeniu 25 roku życia czeka fortuna. Jest to wstęp do kolejnego tomu "Kto wiatr sieje…". Osobiście mam wrażenie, że pożogi, które spadły na tą rodzinę się nie kończą. kolejny dziwny aspekt dla mnie to z kolej łatwość wybaczania jaka towarzyszy bohaterom tej sagi. Więziłaś i chciałaś otruć? Będzie wybaczone! Czy przeczytam kolejny tom? Na razie nie mam takich planów, bo nawet nie wiem skąd mogłabym go zdobyć, ponieważ aktualnie nie ma go w Empiku. Czy chciałabym? Oczywiście, że tak, ponieważ jeżeli już raz "wdepnęłam" w sagę to ciężko z niej wyjść. Przeraża mnie jedynie to, że V. C. Andrews ma na swoim koncie jeszcze kilka sag. Jedyne co w tej chwili mogę stwierdzić to fakt, że jest to kolejna dobra książka na plaże i mogę ją spokojnie polecić każdemu, bo czyta się łatwo i szybko i przynajmniej toczy się wartko akcja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz