poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Gdy pasja staje się nałogiem czyli Fototerroryści

Co powstanie z połączenia typu turysty określonego przez M.Bassanda jako „le voyeur” i osoby, która kocha robić zdjęcia?

I am Fototerrorysta

M. Bassand w roku 1968 podzielił turystów na cztery grupy, jedna z nich to „Le voyeur” czyli turysta nastawiony na tak zwane „zaliczanie”. Dla takiej osoby liczy się to, że może się pochwalić faktem zwiedzenia dużej ilości „kultowych” miejsc. Zazwyczaj nie słuchają przewodnika, mają gdzieś koszty, liczy się tylko by być np. w Wenecji, czy w Nowym Jorku. Często mają nauczony plan wycieczki i dokładnie wiedzą kiedy zaatakować czyli pobiec pod obiekt kupić pocztówkę, zaadresować, wysłać do szefa, do matki, do babci, do pani z warzywniaka i do sąsiada, co by nie gadał, że nie byłem. Dziś pocztówki odchodzą do lamusa, a formom upamiętniania wakacji jest fotografia. Jeżeli w autokarze jest „zaliczacz” i ma ze sobą obojętnie jaki aparat to już wiadomo, że terror się zacznie....

Tu byłem, to jadłem, a tu ja na osiołku

Fototerroryści różnią się między sobą ze względu na cel wyprawy, na terroryzowane obiekty i na klasę sprzętu. Jedni ciągną ze sobą setki obiektywów, a inni mają jedną małą „małpkę”, która to według ich opowieści ma miliony trybów i robi lepsze zdjęcia niż jakaś tam lustrzanka, oraz komplet baterii. Dla tej grupy atrakcje zaczynają się już w autobusie. Tym jechałem, pstryk i fota. Ten pan ze mną siedział, pstryk i fota, a to nasz pan kierowca, a to pan pilot, a to jeszcze raz autokar, a to kawa z autokaru, a tu ja z panią Krysią itd. Najgorsze jednak jeszcze przed nami. Czasami przewodnik opowiada o tym co jest za oknem, pół biedy jeżeli jest to po tej stronie, gdzie siedzi nasz terrorysta, jeżeli jest to po drugiej stronie to biada temu, kto nie pozwoli mu się przechylić. Jak każdy wie mała cyfrówka ma swoje ograniczenia, ale to nic dla naszego terrorysty, on i tak robi zdjęcia nocą, gdy wszyscy w autokarze śpią, bo to takie zabawne. W muzeum nigdy nie zauważa tabliczki, która zakazuje zdjęć z błyskiem i pilot wycieczki musi mu tłumaczyć ile wynosi kara. Najbardziej jednak daje się we znaki całej wycieczce, gdy w czasie robienia sobie kolejnej fotki z pomnikiem o którym nic nie wie (jak przewodnik opowiadał, to on robił sobie zdjęcia z koleżanką z innej wycieczki), gubi się, a wszyscy tracą swój czas na szukanie go. Najgorszy jednak taki turysto terrorysta jest dla swojej rodziny i znajomych. Zawsze po powrocie organizuje mały foto pokaz. Wszyscy muszą oglądać jak spędzał wczasy, na większości zdjęć jest tylko i wyłącznie on, do tego nie wie co jest w tle, a jakość zdjęć jest no cóż taka jaką oferuje mała cyfrówka.


To będzie dla mnie foto wyzwanie!

Na każdej wycieczce są zarówno amatorzy „małpek” jak i zwolennicy większych obiektywów. Zazwyczaj gardzą oni „małpkowcami”. Tym się nie da robić zdjęć! Jak poznać tego fototerrorystę? Już na starcie mierzy światło, ma ze sobą mnóstwo obiektywów oraz rzecz, której funkcją jest po prostu zawadzanie w takiej sytuacji czyli statyw. Taka daleka podróż to dla nich foto wyzwanie i żaden tam przewodnik czy jak mu tam im nie przeszkodzi. Na swoich zdjęciach nie będą oni sami, a piękne pejzaże idealne technicznie. Zrobią cudowne zdjęcia nawet jeśli mieliby spędzić cały dzień przy jednym zabytku. Już w autobusie wymieniają uwagi na temat tego, gdzie będzie jakie światło i jaka przesłona jest potrzebna, nie ważne, że zagłuszają tym to co mówi przewodnik. Na miejscu jedno ujęcie robią nawet po dziesięć razy, bo liczy się ideał. Czasami niestety odkrywają, że takie same zdjęcia są na pocztówkach sprzedawanych za rogiem. To nic ich ujęcia są i tak lepsze, bo tamte robił jakiś nie douczony partacz. W poszukiwaniu dobrych kadrów są w stanie zbesztać kogoś z wycieczki i wygonić z planu, a nawet użyć swoich zdolności językowych i wygonić tubylca z kadru. Co robią z tak cudownymi zdjęciami po powrocie? Zazwyczaj nic, obrobią, wrzucą do internetu i dziwią się jak komuś się nie podobają. Na pytanie co jest na zdjęciu, kpiąco odpowiadają „ Zajrzyj sobie do przewodnika”, bo tak na prawdę sami nie wiedza co to jest.

A to nasza wspaniała rodzina

Dawno temu chodziło się do fotografa, który wykonywał zdjęcia rodzinne. Były często stylizowane, bohaterowie zdjęcia musieli wyglądać ładnie i dostojnie. Dziś prawie każdy ma aparat, samowyzwalacz, a nawet statyw vel zawalidroga. Niektóre rodziny na wakacjach postanawiają pokazać znajomym jak im się dobrze żyje i że to tylko plotki o tym, ze się do siebie nie odzywają na co dzień, a tata kręcić z panią z warzywniaka, a mama z listonoszem. Wtedy nadchodzi czas na fotografię. Istnieją dwie opcje, albo łapiemy kogoś kto zrobi nam zdjęcie, albo sami bawimy się w rodzinnych fotografów. Zazwyczaj wygrywa ta druga opcja. Wyganiamy wszystkich z pola widzenia i do dzieła. W tym momencie zaczyna się magia z serii „nikt nie musi wiedzieć” i tak w deszcz wszyscy ubieramy się w stroje kąpielowe i moczymy nóżki w Bałtyku, bo nikt nie musi wiedzieć, że było zimno. Dzieci stają przy atrakcji na którą rodzice nie dają pieniędzy, bo nikt nie musi wiedzieć, że nam kasy brakowało. Mieszkaliśmy pod namiotem, ale pstryk robimy przy drogim hotelu, bo nikt nie musi wiedzieć. Przy okazji zdjęcie robimy tak dłuuuuugo, by ludzie nie mogli spokojnie przejść i nie oberwali za to, że weszli w kadr. Po wakacjach, które bez kłótni się nie liczą, pokazujemy znajomym piękne zdjęcia i słuchamy wzdychań jacy to my jesteśmy szczęśliwi, jakie dzieci piękne, jacy my bogaci, a ta pogoda, musiało być gorąco , bo my wszyscy w strojach kąpielowych. Szkoda tylko, że to wszystko jest tylko i wyłącznie na zdjęciach, bo nikt nie musi wiedzieć, że to kłamstwo.

Jak nie być fototerrorystą?

Każdy z nas jest trochę takim fototerrorystą. Zawsze jak się dostanie nowy aparat to trzeba się nim nacieszyć, a wakacje to dobra okazja. Niestety jednak część fotoszleńców przeszkadza swoją osobom innym, naraża siebie wychylając się za barierki, kręcąc się, nie zapinając pasów i ogólnie mając BHP gdzieś, czasami te grupy przeszkadzają sobie nawzajem. Też kiedyś robiłam zdjęcia przez szyby autobusów, ale zazwyczaj nic z nich nie wychodzi. Naprawdę nie ma potrzeby by wszystko mieć na fotkach. Przewodniki i pocztówki nie gryzą. Fotografia ma być zabawą, pasją, a nie udręką dla reszty. Czy jesteś fototerrorystą? Jeżeli ilość zdjęć zrobionych przez ciebie przewyższa twoją wiedzę o celu podróży, a na pytanie co jest na zdjęciu bardzo często odpowiadasz nie wiem, to pojedź na następne wakacje bez aparatu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz