sobota, 30 lipca 2011

Pocztówka z Kopenhagi

Kopenhaga wita
"Outside my window
at my feet.
Outside my window
in my heart
Copenhagen"

To było tak słowem wstępu. Mimo iż nie mam koszulki z dumnym napisem "I serce Kopenhagen" to jednak byłam tam i to całkiem niedawno, to był już mój trzeci pobyt w tym mieście (miejmy nadzieje, że nie ostatni), a ogólnie w Danii piąty (był jeszcze Borholm i Billund). Nie przypłynęłam tym promem ze zdjęcia, mój (nie prywatny ;) ) był nieco mniejszy i płynął z Rostocku (Niemcy) do Gedser. Ten ze zdjęcia stał sobie spokojnie w porcie i raczej przybył z daleka. W København, bo tak właściwie zapisuje się nazwę, przywitał  mnie najbardziej charakterystyczny element  klimatu morskiego, który tam panuje, czyli przelotny deszcz, ale cóż parasol w dłoń i jazda.
Amalienborg
Najpierw był budynek, którzy mieszkańcy nazywają Amalienborg , nazwa mówi bardzo dużo. Jest to pałac królewski. A ten dziwny wyraz pochodzi od królowej Zofii Amelii. Składa się z kliku części, w jednej z nich znajduje się muzeum rodziny królewskiej. Do dziś mieszka tam rodzina królewska, ale pałac nie jest ich własnością. To czy są obecnie "w domu" można poznać po tym czy wiszą sztandary. Nie było ich, ponieważ rodzina królewska jest obecnie na wakacjach.  Jeżeli ktoś chce wiedzieć, czy królowa Małgorzata II jest w stolicy powinien swój wzrok kierować na tak zwany Pałac Schacka i szukać sztandaru królewskiego, jeżeli zaś chce wiedzieć czy ma szansę zobaczyć następce tronu musi szukać tego sztandaru nad Pałacem Levetzaua.
Wartownik
Rodziny królewskiej strzeże non stop straż. Wartownicy są ubrani podobnie do tych z Wielkiej Brytanii. Można ich fotografować. W tych swoich strojach prezentują się dość ciekawie. Przy okazji udało mi się "załapać" na tak zwaną zmianę warty. Uroczysta zmiana warty odbywa się zawsze w południe. Szczególna jest jednak ta niedzielna, kiedy to królowa jest w stolicy. Zimno , nie zimno, deszcz nie deszcze tradycji musi stać się za dość i zmiana musi być przeprowadzona zgodnie z zasadami.
 Będąc przy Amalienborgu warto zobaczyć tak zwany Marmorkirken czyli Kościół Marmurowy zwany czasem Kościołem Fryderyka. Powstał na 300 lecie Oldenburgów. Obecnie stoją przy nim rusztowania, bo będzie remontowany, ale i tak nie brak mu urody, nawet udało mi się wejść do środka. W środku kościół jest dość ciemny. Nie wolno robić zdjęć z "błyskiem", więc było dość ciężko, nie samymi zdjęciami człowiek żyje, ale pamiątkę chce się mieć. Trochę zdjęć z wnętrza, wyszły jak wyszły, grunt, że co widać.

wnetrze
ołtarz





















fontanna Gefion
Borsen
Teraz czas jechać do syrenki! Przestało trochę padać, więc przyszedł czas na największą atrakcje Kopenhagi i symbol miasta. Jeżeli postanowiła bym odwiedzić ją rok wcześniej to widziała bym jedynie telebim z obrazem syrenki, ponieważ rok wcześniej była ona  na wyjeździe, wypożyczono ją  do Chin Den Lille Havfrue, to orginalna nazwa posągu została ufundowana przez właściciela browaru Carlsberg ma ona rysy znanej tancerki, ponoć gdy złapie się ja za pierś będzie się miało szczęście. Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Syrenka siedzi na dość wysokim kamieniu, zawsze jest ślisko i trzeba być dość wysokim by dosięgnąć jej piersi. Nie raz kończy się to bolesnym upadkiem. Syrenka jest często niszczona, traci głowę, lub jest malowana. Po syrence czas na kolejną kultową rzeźbę czyli fontannę Gefion, która to według legendy stworzyła wyspę Zelandię na któerj znajduje się Kopenhaga. Gefion poszła do szwedzkiego króla Gylfi i poprosiła o kawałek ziemi. mogła wziąć tyle ile zdoła zaorać w jedną noc, zmieniła swoich synów w woły (kochana mamusia), w czasie pracy wyrwała kawałek ziemi i rzuciła go w morze, to jest wyspa Zelandia, a dziura po niej to jezioro Vanern. Po tych stacjach nadszedł czas na atrakcję, która mi się chyba nigdy nie znudzi, czyli rejs po kanałach. W czasie tej podróży można zobaczyć najwięcej. w tedy to udało mi się załapać na najlepszą pogodę, było ciepło i nie padało, a to duża zaleta.  Podróż zaczyna się przy Giełdzie Kopenhaskiej . Jest to bardzo urodziwy budynek, czubek jego wieży to splecione ze sobą smocze ogony. Borsen, tak mówią na ten budynek mieszkańcy to dziś siedziba Krajowej Izby Handlowej. Płynąc dalej mijałam różne ciekawe słonie. Ta parada słoni sponsorowana jest przez Kopenhaskie ZOO. W stolicy znajdują się aktualnie 102 słonie, każdy jest ciekawie pomalowany, znajdują się w różnych częściach miasta. Słonia można kupić i pomóc w ten sposób The Asian Elephant Foundation.  W Kopenhadze jest mnóstwo różnych dzielnic, ale dość specyficzna to Christiania. Wolne miasto to określenie stosowane do tej dzielnicy. Ostatnio nakazano im "normalizację", na razie to co tam widać to przyczepy, specyficznie pomalowane domy. Gdy jest ciepło jej mieszkańcy chodzą roznegliżowani i mają głęboko i szeroko zdanie innych na ten temat. Co najśmieszniejsze jest to, że  tę specyficzna komunę otaczają luksusowe dzielnice z  loftami, gdzie właściciele mają prywatne łodzie i jachty i z kpina patrzą na obyczaje sąsiadów. Dożo specyficznych rzeczy można zobaczyć i dużo ciekawych rzeczy można zobaczyć. Nyhavn z domem Andersena czy Christianshavn. Na zdjęciach nie da się umieścić wszystkiego, ale zawsze chociaż fragment miasta.

kolejny słoń


Dzielnica rodem z Gangu Olsena
I jest gdzie zaparkować
.
Stary dźwig portowy
Przystań królewska
Drugi David?!
łódź pod kolor okien
tolerancyjny kraj
a ja tez popłynę?
Knajpka na wodzie

Znowu słoń
Duży słoń
Trochę zdjęć ilustrujących miasto
muzeum Torwaldsena













Kościół Zbawiciela

Scott Walker - Copenhagen  















To by było na tyle. 

3 komentarze:

  1. Jakże ciekawa notka :) Najbardziej zaciekawiła mnie syrenka- piękna ! :)) Myślę, że to iż syrenkę złapię się za pierś i przyniesie szczęście wymyślili faceci :P Zazdroszczę takie wypadu :)
    Pozdro . :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mi sie wydaje, ze to fikcja z tym cyckiem ;) Również pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń