czwartek, 28 lipca 2011

PKP czyli Polskie Koleje i ich pasażerowie

Z czym kojarzy się polska kolej? Tanio i szybko? Brudno i niewygodnie?

Jaki wybór połączeń.... Kołobrzeg czy Świnoujście
Czy da się pojechać z Zielonej Góry nad morze? Teoretycznie tak, w końcu kursuje stąd pociąg, który jest za razem i do Świnoujścia i do Kołobrzegu. Chcesz jechać na Hel, a może do Juraty? No to już sobie pojechałeś obywatelu, bo bez przesiadki nie ma szans. Nie można jechać spontanicznie gdzie się chce, bo wiele pociągów kursuje tylko raz dziennie. PKP już zadecydowało dokąd zielonogórzanie jeżdżą z nimi na urlop, nie chcesz to Twój problem! Zastanawiałam się kiedyś co ma znaczyć to, że w rozkładzie przy jednym pociągu nad morze znajdują się dwie miejscowości i jak to działa... W Szczecinie odłączane są wagony, które pojadą do Kołobrzegu, każdy musi albo spytać się konduktora, gdzie ma siedzieć by dojechać tam gdzie chce, albo samemu się pilnować. Tylko żeby się spytać trzeba być wcześniej powiadomionym, że jakieś odczepianie ma miejsce, bo w informacji jak zawsze nikt nic nie wie. Pewnego razu siedziałam sobie szczęśliwa w pociągu, konduktor sprawdził za Szczecinem bilety na których celem podróży było Świnoujście, a gdy pociąg stanął na tablicy widniał napis Kołobrzeg. Nerwy, stres, złość , przez nieuwagę czy przez nie dopatrzenie. Miedzy prawdziwym celem podróży, a miastem w którym się znalazłam jest różnica ponad 50 km. Widocznie nikomu z PKP to nie przeszkadzało. Te parę kilometrów na koszt firmy, za bycie stałym klientem. Czy to dobry pomysł by robić aż takie innowacje? W tym roku o tym w którym wagonie powinnam siedzieć by nie wylądować nad Parsętą dowiedziałam się od podróżnych, bo w informacji pani nic nie wiedziała, bo po co...

Jak Pani nie stać to Pani nie ma prawa siedzieć!”
Latem wszyscy jażdża albo nad morze albo w góry, jak już wspominałam zielonogórzanie mają mnóstwo możliwości co do wyboru miejsca wypoczynku nad morzem. Wszyscy amatorzy morskiego powietrza stawiają się przed godziną 2.44 na dworcu i liczą, że załapią się na miejsce siedzące i tu pojawia się problem, bo nasz pociąg jedzie aż z Bielska Białej. Niektórzy spędzają prawie dobę w pociągu i rozumieją, że zielonogórzanie też mogą czuć się zmęczeni i chcą choć na chwile dać odpocząć nogom, ale niektórzy uważają, że im dalej mieszkasz tym bardziej kochasz morze i masz więcej praw pasażerskich. W tym roku nie było inaczej. Kupując bilety miało się świadomość, że w druga klasę nawet się palca nie wetknie, więc trzeba kupić bilet na pierwszą. Pani w kasie zapytała czy wolimy miejsca przy oknie czy w środku, a może przy drzwiach, jednak gdy wybijała żądanie do komputera aż wytrzeszczyła oczy, ponieważ okazało się, że nie ma już miejscówek. Pociąg jedzie z tak daleka, więc wszystko jest możliwe. Trzeba szukać wolnego miejsca. W nocy wszyscy załadowali się do pociągu i zaczęli szukać wolnych siedzeń, mimo iż wszystko ponoć było już zarezerwowane. Na wielu miejscach „siedziały” walizki! Bielsko Biała nie przekazała nam informacji na temat wolnych miejsc, a niektórzy podróżni uznali, ze barany z „Zielonej Dziury” i „Dzikiego zachodu” nie mają prawa tam usiąść. Wśród rozmów podsłuchałam, że w jednym z przedziałów miły pan postawił rower i zabronił ludziom siadać. Długo szukaliśmy miejsc i słuchaliśmy wymówek, że ktoś tu już niby siedzi tylko wyszedł na chwile, a tu ktoś usiądzie w Kostrzynie itp. W jednym przedziale podróżni z Bielska od razu powiedzieli mojej rodzinie, że tu są dwa miejsca i możemy sobie usiąść, ale nas jest troje, więc szukaliśmy jeszcze jednego i tu wydarzyła się scena rodem z Bareji. Wchodząc do jednego z przedziałów uraczono nas tekstem , że mamy być cicho, bo dziecko śpi. Ok, dzieci maja swoje przywileje, ale dlaczego aż na trzech fotelach?! Do tego usłyszeliśmy, ze tu nie ma czego szukać, bo w pierwszej klasie nie sprzedaje się biletów bez miejscówek, a oni (bo to była cała rodzina) kupili sobie cały przedział i mamy wyjść. Konduktora jak na lekarstwo. Na wieść o tym, że się dowiemy czy to prawda i zapłacimy za miejscówkę pani 'uruchomiła się” jeszcze bardziej, a babcia chłopca, który jechał w tym przedziale wygłosiła tekst: „Jak panią nie stać to pani nie ma prawa tu siedzieć!”. Od kiedy pierwsza klasa to taki luksus? Trzeba krowę sprzedać by mieć na pociąg? Ciekawe.. Może zwykła życzliwość jest dziś aż tak droga?

W informacji wszystko wiedzą, a z podłogi ludzie jedzą
Słyszałam, że w pociągu zwanym „Ślązak” strasznie śmierdzi, bo jedzie z daleka, bo różni są ludzie itp. Tylko czy to tylko wina ludzi? Ostatnio odnoszę wrażenie, że PKP powiedziało sobie, że i tak „bydło” będzie brudzić, więc po co oni będą się starać. Nie jest tak we wszystkich miastach, ale w nie których kwestiach PKP sobie odpuszcza po całej linii. Czasem mam wrażenie, że okna myte są tylko na święta, a podłogę przeciera się tylko mokrą ścierką. Nie będę już wspominała ile razy po podróży znajdowałam na ciele małe ugryzienia i nie zawsze były to komary. Toalety to już materiał na osobny artykuł, wyrwane deski, brak wody, dziury w podłodze, czy brak papieru. Nie zawsze jest tak źle. Ludzie też nie są bez winy. PKP nie stara się, a ludzie stwierdzają, ze i tak jest brudno, więc jak rzucą pety czy ukradną trochę papieru to nikt nie zauważy, bo i tak będzie na kolej. Jeżeli tak „czystymi” pociągami przejadą się zagraniczni kibice na Euro 2012 to od nas Polaków już nigdy nie odczepi się etykietki brudasów i biedaków, bo nasze tabory wyglądają czasem jak te z krajów trzeciego świata. Informacja też nie działa tak jak powinna. „Nie wiem” czy „Proszę pytać kierownika pociągu” to dwa zwroty, które najczęściej usłyszymy w okienku. Jeszcze nigdy nie uzyskałam wyczerpujących informacji u nas na dworcu. W zeszłym roku, gdy po wielkich wichurach odwołano niektóre pociągi, o tym, że lepiej iść na PKS, bo nie pojedziemy dowiedziałam się od maszynisty ze Szczecina, bo w informacji nic nie wiedzieli. Nie wszędzie jest tak źle, konkretnie i na temat dowiemy się wszystkiego w Świnoujściu, tam zawsze obsługa się stara zaproponować jak najlepsze rozwiązanie, bo przyjeżdża tam dużo turystów i wiadomo, ze nie każdy musi sie orientować w rozkładzie. Niestety jednak w Polsce w wielu miastach nad okienkiem z napisem informacja powinno wisieć hasło „NIE WIEM”. Pytam się więc kto ma wiedzieć i kto ma sprzątać w pociągach? Jeżeli sama mam sobie radzić to dziękuje wybieram innego przewoźnika. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz