środa, 28 września 2016

Gruszka w occie

Ocet śmierdzi, ocet wybiela, ach ten ocet. A gruszka? Gruszka jest twarda, ma sklerocja, ma komórki kamienne.. Do wszystkiego się można przyczepić, ale też wszystko można połączyć w smaczną całość! Kolejne wyzwanie "przetworowe" czyli gruszki w occie. Pod względem technologicznym jest to marynata wykonywana "na ciepło", zimne powinno się raczej kojarzyć z rybami. Marynaty to "cuda w słoikach" z warzyw i owoców utrwalane octem i pasteryzacją. Te z owoców mają stosunkowo mało octu w porównaniu z warzywnymi, jednak dość sporo cukru.

Lista składników:
kilogram gruszek
12 łyżek stołowych octu fermentacyjnego 10%
szklanka cukru
trzy szklanki wody
5 goździków
3 łyżeczki cynamonu
 kwasek cytrynowy

Na poczatek dokładnie kroimy gruszki i usuwamy gniazda nasienne.
Następnie blanszujemy gruszki w wodzie z kwaskiem cytrynowym.
Blanszowanie polega na przetrzymywaniu warzyw w temperaturze 82-90°C przez 1-5 min, następnie szybko je ochładzamy. Po co to robimy? Po pierwsze by gruszki nie były papkowate, tylko miały ładną i zwartą konsystencję. Dodatek kwasku sprawia, że nie tracą również swojej jasnej barwy. 

Gruszki wkładamy do słoika i bierzemy się za zalewe :)
Cukier zalewamy wodą, dodajemy cynamon i goździki i całość zagotowujemy. Pod koniec gotowania dodajemy ocet.

Po zagotowaniu zalewamy nasze gruszeczki.
Słoik zakręcamy i pasteryzujemy przez 20 minut w garnku :)
Gruszki w occie to raczej przekąska wytrawna. Świetnie kompnują się z wędlinami. Już czekam aż zrobie z nich koreczki z szynką parmeńską :)
Smacznego




poniedziałek, 26 września 2016

Konfitura z ... cebuli!


Ale jak to z cebuli? Skoro marchewka to owoc, to konfitura moze być z czerwonej cebuli! Pierw raz takie "cudactwo" jadłam w burgerze w Lokalu Krowa na Deptaku w Szczecinie. Geneza i pochodzenie tej konfitury nie jest do końca znana. Niby z Francji, niby to Chutney czyli Indie, ale i tak często spotyka się ją w burgerach. Jak dla mnie jest bardzo smaczna:)



Na początek składniki:
1kg czerwonej cebuli
3 łyżki miodu
6 łyżek octu balsamicznego
kminek
liść laurowy
sól
pieprz
ostra papryka
ząbek czosnku 

Całą cebule trzeba pokroić
Potem podsmażyć na oleju aż się zarumieni

Jak uzyskamy odpowiedni kolor dodajemy miód i ocet i smażymy do momentu aż ocet wyparuje, w trakcie dodajemy zabek czosnku i przyprawy
Na koniec zamykamy w słoiki i cieszymy sie nią przez reszte jesieni :) Można ją podawać do mięs na zimno lub ciepło :)

sobota, 24 września 2016

Pomidorowo!

"Jutro znowu będzie pomidorowa, zrobiona z rosołu z wczoraj!" Nie, nie tym razem! :) Z pomidorów da się uzyskać na prawdę wiele, nawet z tych przejrzałych. Pora zatem na zrobienie z nich ketchupu, czy jak kto woli "keczupu" czy "keczapu". Ten sos, z którym podobno nawet najbardziej "skiepszczone" jedzenie smakuje lepiej, pochodzi nie z USA a z Chin. Słowa "kôe-chiap" w jednym z chińskich dialektów oznaczają zaprawę do ryb, więc w pradawnym keczupie znajdowały się nie tylko pomidory, ocet czy seler, ale także sardynki. 
Ketchup do Europy sprowadził Henry J. Heinz i to z jego nazwiskiem dziś kojarzony jest aktualnie ten produkt. W Polsce prym wiedzie nieśmiertelny "Keczup z Włocławka", któremu ostatnio groziło wyginięcie z powodu decyzji Agros-Nova o przeniesieniu produkcji do Łowicza. Jednak ta bajka nie kończy się źle, ponieważ co prawda pod nową nazwą, ale ketchup "legenda wycieczek i kolonii" istnieje nadal. 
Jak więc zrobić to cudo?
Na początek składniki:
2,9 kg pomidorów
pół selera
jeden por
dwie małe cebule
jedna ostra papryczka
4,5 łyżki cukru (wymieszałam biały i brązowy)
 niecała szklanka octu (1/4 szklanki białego, reszta balsamiczny)
pieprz
paczka czerwonej ostrej papryki
pół paczki słodkiej papryki
sól i dowolne przyprawy

Na początek baaardzo dużo krojenia, trzeba było zatrudnić pomocnika.
Wszystko należy pokroić w drobną kostkę i dusić w bardzo małej ilości wody! Na prawie 5 kg warzyw potrzebny jest solidny garnek. Na początek wszystko należy po prostu rozgotować.

Po rozgotowaniu wszystkiego na małym ogniu czas na przecieranie i otrzymanie półproduktu w postaci przecieru. Robimy to ręcznie. Blender jest tu zabroniony! Wśród warzyw znajdują się odpady takie jak gniazda nasienne, pestki czy nie rozgotowany seler, a to nie powinno się znaleźć w ketchupie! Blogi, które podają blendowanie po prostu idą na łatwiznę. Czy i jak przecierać? Przez sitko za pomocą tłuczka i siły mięśni :)
Do otrzymanego przecieru należy dodać cukier i ocet. Teraz czas na długie gotowanie do momentu az otrzymamy gęsty sos, to także czas na dodanie przypraw.
Otrzymany ketchup przelewamy albo do słoiczków, albo do butelek. Uwaga nie będzie on taki gęsty jak te np. ze słoiczków, ponieważ do ich produkcji używa się wyparek, a tu mamy produkt "home made". Pojemniki powinny być wcześniej przygotowane, ponieważ następny etap to pasteryzacja.
O celu pasteryzacji pisałam już w poście o dżemie z jabłek. Tym razem pasteryzujemy jednak nieco dłużej, bo 20 minut.
Podobnie jak poprzednio ketchup musi chwile postać do góry nogami. Będzie gęstniał jak troszkę po stoi, należy mu dać ostygnąć, bo to sos podawany na zimno. Jednak nie ma nic lepszego własny świeżutki ketchup z rana na śniadanie lub do pizzy. W niektórych przepisach pomija sie ocet, albo dodaje musztardę. Niby ok, ale to nie jest skład prawdziwego idealnego ketchupu.
 Dla dbających o linię warto nadmienić, że ketchup to 111kcal na 100g. Dużo potasu i sodu i mało węglowodanów. Warto jednak zauważyć, ze mamy tu bardzo dużą podaż witaminy C, którą udało nam się uchronić w czasie przecierania. 

Można robić przecier na zimno, ale gdy robimy to w momencie, gdy warzywa są jeszcze ciepłe to chronimy witamine C przed rozkładem przez askorbinazę. 
Do tego takie przecieranie pozawala pozbyć się powietrza, które mogło by dodatkowo spowodować straty tej witaminy oraz betakarotenu i likopenu. Walczymy o te składniki, ponieważ są elementami bardzo istotnymi przy diecie antynowotworowej. 
Podsumowując taki ketchup zadowoli wszystkich, można nim ukryć nieudane przygody kulinarne, wzbogacić dania popisowe, zaimponować bliskim, przestraszyć Heinz Company oraz oszukać się, że dodany do tłustych frytek doda im wartości odżywczej :) 

czwartek, 22 września 2016

Jesienny dżem z jabłek

Dokładnie o godzinie 16:21 rozpoczęła się jesień, a ja zaczęłam robić dżem z jabłek. Musiałam sobie przypomnieć co i jak , bo ostatni raz dżem robiłam na pierwszym semestrze zeszłego roku. Trochę wspomogłam się instrukcją do ćwiczeń, a reszta po swojemu. Dżemy to nic innego jak przetwory z owoców, powstają w wyniku gotowania owoców z dużą ilością cukrów. Można dodawać "żelfixy" czyli po porostu preparaty pektynowe.Pektyny to estry, które naturalnie znajdują w blaszce i soku komórkowym.  Jednak dajmy szanse jabłkom i zróbmy dżem, który zżeluje sam no może przy małej pomocy cukru :)
Do produkcji dżemu zainspirowała mnie wakacyjna wizyta w manufakturze Karls'a, gdzie wykonuje się wspaniały dżem truskawkowy.

  Na początek lista składników:

kilo jabłek
szklanka i troszkę cukru
3 łyżeczki cynamonu (wedle uznania)
5 łyżeczek kwasku cytrynowego
2 szklanki wody

Na początek krojenie i pozbywanie się gniazd.
 Pokrojone jabłka dzielimy na dwie części. Jedną rozgotowujemy podlewając wodą, a druga na razie czeka spokojnie w wodzie z kwaskiem cytrynowym. Jeżeli jabłka leżały by ot tak na powietrzu to naturalnie by zciemniały, a tego nie chcemy.
Jabłka muszą sie rozgotować i zostac przetarte przez sito, ale ja porozgniatałam je drewniany tłuczkiem. Do całości należy dodać cukier i powolutku doprowadzić do wrzenia. W między czasie jabłka czekające w wodzie z kwaskiem trzeba pokroić, ja pozcierałam je na tarce. Namoknięte zcierają sie łatwiej, to kolejny plus moczenia ich w tym roztowrze :)
W między czasie warto już mieć przygotowane słoiki i najlepiej mało sfatygowane, bo potem czeka nas pasteryzacja
Do wrzacej masy dodajemy reszte jabłek i gotujemy aż zgęstnieje, przed końcem gotowania dodajemy jedną łyżeczkę kwasku cytrynowego. Przez to polepsza się smak i działa troche konserwująco.

Na koniec pasteryzacja przez 15 minut. W garnku podgrzewamy wode i pasteryzujemy. Po co to robimy?
Pasteryzacja jest stosowana po to by zniszczyć lub zahamować wzrost drobnoustrojów chorobotwórczych. Ważne jest zachowanie smaku produktów i uniknięciu obniżenia ich wartości odżywczych.
Po procesie stawiamy słoiki odwrócone do góry dnem.




Odpowietrzanie ma na celu poprawę, jakości produktu, ogranicza niekorzystne procesy utleniania, zmniejsza możliwość rozwoju przetrwalników bakterii tlenowych. Owoce zawierają dużo powietrza, które uchodząc w czasie pasteryzacji może skutkować zbyt małym podciśnieniem.

I po odpowietrzaniu dżem gotowy :)