sobota, 12 lipca 2014

Pierwszy wolny weekend ;)

To brzmi groteskowo, ale w te wakacje to mój pierwszy wolny weekend od praktyk.  Nie narzekam siedze sobie wygodnie. Mam dwa kotki pod opieką i mam ich czasem serdecznie dość. Nie chcę nigdy być starą panną z kotami i wszem i wobec ogłaszam wolę żyć z ludźmi niż tylko ze zwierzętami. Przez pierwsze 3 dni wstawałam o 4:30, bardzo dobra godzina już jasno a jeszcze czuję się jak bym żyła w nocy. Jeżdżąc tramwajem już dawno zauważyłam graffiti na mostach i dzis w ten wolny dzień postanowiłam sie tam wybrać. Miejsce genialne jak jedna wielka galeria :D. Do podobnego miejsca w ZG są zarzuty, że jest ono zaniedbane i graffiti powinno byc w lepszym punkcie. Nie, nie prosze państwa. Graffiti to nie sztuka do zamknięcia ją w galeriach. W Szczecinie w takim punkcie niedaleko jest fabryka czekolady, przedsiębiorstwo rybne czyli nic takiego "plastikowego", nie wyobrażam sobie graffiti w innym niż post industrialne miejscu.
Moje ukochane powiedzenie to "Piękne kobiety zostawmy mężczyzną bez wyobraźni", tak samo z pięknymi miejscami. Nie lubię sztucznych parków, alejek i tego typu tworów, bo dla mnie są takie mało miasteczkowe prawde mówiąc. Ludzie muszą sami wytworzyć kulturę bywania gdzieś. Wybrałam się tam trochę na sadzie why not. Trochę śmiesznie bo w sukience i koturnach, ale taki już mój styl ;P Ogólnie poznaje ostatnio lepiej Szczecin, bo np. wracając z praktyki idę pieszo w głąb Dąbia. Pod pewnymi względami Szczecin jest dla mnie idealnym miastem, bo jest w nim sporo graffiti, jest odorbine industrialny, a zarazem cały czas mamy ten klimat łódek i eleganckich motorówek i jachtów. W planach na kiedyś tam jest jeszcze odwiedzenie opuszczonych wagonów na dworcu Szczecin Podjuchy. W tej chwili jestem na etapie poznawania kultury graffiti i twórców w Szczecinie, bo tych z ZG już mam obadanych.    







Tradycyjnie zachęcam do śledzenia mnie na twitterze i instagramie :)

niedziela, 6 lipca 2014

Aleja gwiazd graffiti

Nie ukrywam, że graffiti to moja pasja. Sama nie maluje bo nie czuje się na tyle zdolna, ale badam i kolekcjonuje. Niestety wiele moich ukochanych miejsc z Zielonej Góry znika np. moja rampa przy opuszczonym torze kolejowym czy kilka kochanych pustostanów, ale moja aleja między przęsłami została, ostatnie fajne miejsce. Co tam znalazłam? Obrazek w stylu Ave kapitalizm i uwaga uwaga prace Zbioka!


Grafficiarza, którym chyba jaram się tu tylko ja, bo mimo iż znany jest poza ZG, to tu w miescie niestety.









Po dochodzeniu już wiem, że to praca Zbioka ! :)


Nie ma idei trzeba szukać

Od wakacji człowiek traci kreatywność, tak samo u mnie coś kuleje z tą magiczną sztuką. Dlaczego? Kompletnie np. nie mam pomysłu na tytuł, a zasada mówi "Przy dobrym artykule nie zapomnij o tytule!". Tylko czy to będzie dobry artykuł? Cóż jestem leniem, lubuski leń LL, pięknie, czy piknie jak by to rzekli górale. Tylko ja nie jestem góralką -.-, mimo iż na rynku w Zielonej Górze (góra sic!) mamy sklep góralski. Nienawidzę gór co każdy wie bardzo dobrze, dlate(górz) chciałam zamieszkać na bulwarach w Szczecinie, a nie wracać na swoje Niebuszewo. No ale cóż człowiek zawsze ma pod górkę. Górka , górka , górka! Nawet w pracy mam czasem pod górkę.
Tak było z jedną koszulką. Czasem muszę wspinać się bardzo wysoko, bo klient chce bym była alpinistką. W wilku z Wiedźmina mam już tytuł doktora, ale czasami klient troszkę sam nie wie co chce i każe poprawiać pewne rzeczy w nieskończoność, jednak wszystko da sie uratować. Zamówione wcześniej poprawki nie wyszły, bo nie można w nieskończoność coś domalowywać, bo materiał też ma swoją oporność. Trochę łez mnie kosztowała ta praca, siedziałam i męczyłam. W końcu mój kuzyn stwierdził, że nie rozumie po co ja sie tak męczę i rzucając wersetem z piosenki strachów
"I łzy ostatnie schną pod poduszką
Nie warto...
Nie liczy się..."
Oddałam pieniądze. Mama pomogła mi poratować to co zostało z pięknego wilka, którego musiałam poprawiać po setki razy. Finalnie powstała ciekawa koszulka taka fuzja dwóch styli i co ciekawe od razu znalazła nowego właściciela, który kazał się zapewić o tym, że zostanie odłożona specjalnie dla niego.


Tak finalnie powstała całkiem ciekawa koszulka, gdzie na plecach trochę pograłyśmy z tytułem cyklu opowiadań Sapkowskiego. 
Kolejny projekt to romans ze sztuką uzytkową, a mianowicie piżama! Po co mam kupowac gotową zremiksuję sama, do tego na koszulce kolejna udoskonalona księżniczka :)

Bo z klasycznego Disneya już troche wyrosłam ;)
Rzut oka na Dni Morza ;)

Jeżeli "przymieram" to szukajcie mnie na twitterze albo instagramie linki w zakładkach do góry ;)