poniedziałek, 18 listopada 2013

Kiedy trafię na margines?

Kiedyś w czasach szkolnych trzeba było posiadac w zeszytach marginesy, w sumie rzadko kiedy cokolwiek tam trafiało, ale jednak zawsze był wymagany. Takie miejsce na słowa do sprawdzenia, datę, zadania domowe i uwagi. Margines taka jedna prosta kreska, która oddziela ważną treść od ... no właśnie czego lub kogo? Za co się tam trafia? Hmm za pewne za jakieś przwinienia, za złamanie prawa, za przekroczenie zasady, albo z przymusu?
W piątek uzupełniając swoje notatki, bez marginesów , tak sie złożyło, że kupuje kartki bez nich, dość mocno poparzyłam sobie stopę herbatą. Niby nic , bo to tylko II stopień, ale na jakis czas będe musiała borykać sie z lekką blizną. Już druga (sic)! Jak to pisał Stachura "Ja - Cały jestem zbudowany z ran...". Boli owszem, ale nie chodzi mi tu o uzalanie się nad sobą i złość na herbatę. Zaczęłam sie tylko zastanwiac nad tym, czy blizny mają znaczenie w zyciu człowieka? Mogą mieć różne pochodzenie mniej lub bardziej dramatyczne, ale naznaczają czasem na całe zycie. Naznaczają tylko pytanie w jaki sposób? Ostatnio coraz częściej wszelkiej maści strony plują na temat tego jak ważny jest wygląd, walka z otyłością, dbanie o siebie itp. Czy w tym świecie jest miejsce na blizny?

Teraz kobiety muszą byc wręcz przedbane, jak dla mnie charakteryzowac to powinno głównie środowiska z niższym poziomem wykształcenia gdzie liczy się mieć i wyglądac a nie być, ale niestety coraz częściej jestesmy wzrokowcami. Dyskryminujemy osoby, które wyglądają inaczej, czasem nie z własnej winy tylko ślepy los uczynił je takimi nie innymi. O wypadki nie trudno, ale czy w tedy zamiast spotkać ludzi, którzy nam pomogą i wesprą nas trafimy na owy "margines"? Cóż są instytucje pomocy są ludzie dobrej woli, ale mnie niepokoją Ci internauci, którzy zabraniają kobiecie ponizej 165cm wzrostu nazywać się kobietą (nie jestem kobietą :P 2cm mi brak), odmawiają otyłym wręcz prawa do wolności. Część z nich wybiera sie co gorsza na studia medyczne, a już dyskryminuje ludzi za coś co w sumie nie jest problemem, bo lekką nadwagę ma każdy ( ja też, dlatego przestałam się ważyć a bardziej organoleptycznie stwierdzam czy chudniemy w tym sezonie czy zostaje), u nich pewnie taka lekka blizna jak gości na mojej stopie wywołała by obrzydzenie ,a nie współczucie, a przecież to marny II stopień (dzięki Bogu), zejdzie szybko i po strachu. Czyli mam dziękować, że to nie zagrozi mojemu zdrowiu, czy za to, że mojej pozycji w społeczeństwie?

Czy ta piątkowa herbata zatem wyrzuciła mnie na margines? Będzie jakiś okres karencji? Cóż ja gdy widze bliznę u kogoś to nie pytam co i jak, tylko jakoś przeraża mnie perspektywa bólu, był nawet taki film o nadwrażliwym doktorze, który czuł to co mu opowiadali pacjenci. Czym dla mnie jest margines? Zazwyczaj wyrzucałam tam ważne rzeczy, których szukałam, rzeczy trudne, albo takie do znalezienia w słowniku, czy informacje. Idąc tym tropem powinny tam trafiać osoby, którym nalezy się większa uwaga, tylko teraz nie mamy czasu się nimi zająć. Praktycznie na margines społeczeństwa powinny isć osoby, które szkodzą społeczeństwu, jest to synonim wyrzucenia poza krąg. W jaki więc sposób szkodzi społeczeństwu ktoś kto wygląda inaczej? Dla mnie to marny antagonizm i synonim klas niższych. Nie musi się nam ktoś podobać, ale szacunek to rzecz z prawem do której sie rodzimy. Ostatnio czytałam w Shape o tym, że ciało należy traktować jako pamiętnik, więc jeżeli cokolwiek mi na stopie zostanie (oby nie) to będzie mi to przypominało o tym, bym całe życie tak samo jak teraz stawiała opór tym, którzy wyrzucają na margines tych, którzy szkodzą, a nie tych, którym można pomóc i tym, którzy szukają wad w rzeczach normalnych (nadwaga, okulary, rude włosy, wzrost, blizny). To będzie walka z wiatrakami wiem o tym, ale jeżeli nie powiem nie, to kiedyś ktos odmówi mi jakiegoś prawa, a za deformację można uznać dowolną rzecz, bo każdy z nas jest mutantem z niesymetryczną twarzą, jedno oko jest większe, jedna ręka krótsza. Jesteśmy mutantami, ale z dwoma ważnymi narządami jednym stabilnym czyli z mózgiem oraz z drugim, który nas napedza czyli sercem.
Motorek-Marek Grechuta
"jesteś system mechanicznie doskonały
jesteś system mechanicznie doskonały
i nagle coś się zepsuło"

   

sobota, 9 listopada 2013

Bo czytanie boli..

Boli, rani, kaleczy, powoduje deformacje, ma działanie teratogenne, mutagenne, mózgogenne... Rzecz Państwo drodzy o czytaniu, a właściwie nie czytaniu. Przeszłam się do Empiku polskiej ostoi kultury i patrzyłam na sterty książek, sterty książek na książka i książek na książkach i wniosek jeden ... Tego nikt nie przeczyta, może kupi, ale nie przeczyta. W dobrym tonie jest bywać w empiku, kupować książki, ale tak samo modne jest mówić, że się ich nie czyta...

 Skąd ta konkluzja , hmmm z facebooka czyli mojego źródła wiedzy socjologicznej... Istnieje taka strona o nazwie "Nie czytam książek" i ma aż 25.506 fanów. Cóż, przykre bo facebook pyta jakie książki czytasz, a nie czy je w ogóle czytasz, ale ok. Z przerażeniem widzę, że z większością tych osób mam jakiś wspólnych znajomych, czyli to się szerzy. Nie mówię, że ja jestem jakimś tytanem czytania, bo nie mam aż tyle czasu, ale każdy z nas choć raz miał chyba styczność z jakimkolwiek piśmiennictwem. Nie czytacie streszczeń lektur, instrukcji obsługi, Pisma Świętego ( hmmm no akurat tego to spory procent katolików nie czytał akurat), podręczniki do szkoły. To takie minimum czytania. Nie wierzę , że tego nikt w życiu nie dotknął. Może jestem kobietą małej wiary...

Aktualnie w Polsce wydaje się mase książek, śmiem twierdzic, że 50% pójdzie na przemiał, kazdy pisze o sobie. W sumie to proste, jest wydawca jest pisarz buum mamy książkę! Mniejsza o to, mnie nadal boli, że te wszystkie stosy książek na półkach w Empiku nie będą przeczytane, te wszystkie lasy, parki... Cóż stare musi odejść, teraz mamy nową subkulturę "Nieczytający", albo inaczej "Tylko kupujących". To jest wręcz swoista moda pisać o tym i epatować tym jak bardzo nie czytamy i jak bardzo "miałka" ( o jak ja kocham to słowo, jest takie mądre i oświecone , ze hoho) jest wiedza nabyta z książek. Można tu polemizować, bo przeczytanie miliona serii z serduszkiem nie czyni nas ekspertem do niczego, ale mam wrażenie, że niektórzy opacznie zrozumieli Dema . "Nie wystarczy czytać czegokolwiek by być inteligentnym..."  to prawda i zgadzam sie z tym w 100%. Mamy plagę czytaczy byle czego np. Seksu w Wielkim Mieście, jest taka książka powstała w 1997 roku przed serialem, posiadam taką wiedze mimo iż, bierze mnie obrzydzenie jak widzę te stare miotły. Niestety jednak ci czytacze coraz częściej to tylko pozoranci, bo tak na prawdę tylko kupują te "wielkopomne dzieła". Dajmy im jednak spokój niech dalej żyją sobie po swojemu wróćmy do grupy, której światopogląd mnie zadziwia , a mianowicie "Nieczytaczy".

Skąd oni się wzięli? Jak dla mnie byli zawsze , ale teraz internet dał im możliwość pochwalenia sie tym jak to mądrze stwierdzili, że inteligencja to nie książki, a nawet fajnie jest pokazać jak wielka to prawda i zamanifestować swoje nie czytanie. Podobno jest to marnotrawstwo czasu, energii, oczu i ogólnie jest takie no takie nie seksi. Akcja "Nie czytasz nie idę z Tobą do łóżka" była akcją o poziomie hard, ale nawet tak ostre hasło nie pomogło za bardzo, bo sprawiło tylko, ze jakaś wąska grupa zaczęła kupować bo wypada, ktoś przeczytał parę książek typu śmieć, a spora część osób postanowiła pokazać jacy to są oporni i pokazac jak bardzo nie czyta. Osobiście wstydziła bym się dodać na swoim profilu informację o tym, ze nie czytam książek. Swoje zaległosci nadrabiam zawsze w wakacje, bo ilośc przeczytanych skryptów czy rozdziały książek naukowych nie wliczam. Czy cos mnie boli jak czytam? Cóz jak się źle ułożę to tylko ręka, więc chyba nie jest to takie złe. Co więc robić jak sie nie czyta? Hmmm można słuchać muzyki, oglądać filmy, dziergać na drutach, też zajęcie , ale w sumie to takie same marnotrawstwo czasu jak czytanie i można to tak samo "hejtować", więc już dziś dodaje do profilu informację "Nie dziergam!". Czy będę fajniejsza przez to? Może Ci, którzy nie czytają książek czytają ebooki? Próbowałam dla mnie nie wygodne, bo strasznie łzawiły mi oczy i drogie czytnik minimum 150zł a kolejne książki tez kosztują i nie ma wypożyczalni. Chce wierzyc, że nie przeceniam tych ponad 25tys. osób i ze one jednak czytają tylko ebooki! Nie, ja chyba jestem niepoprawną optymistką :(   Książki nie maja przyszłości, bo przecież mamy internet , kindla itd, ale...