niedziela, 31 lipca 2011

Ciągle pada, więc czas na playlistę

No to mamy kolejny świetny dzień. Jest zimno, ciemno i nic się nie chce. Mam wrażenie, że mieszkam w głębokiej Skandynawii. Generalnie nigdy się nie nudzę. Zaskakująco jak dużo jest techniawy z deszczem i o deszczu, ale są też normalne piosenki i na takie liczę. No to ładujemy do mp3:
Regina Spektor - Raindrops 
Nie będę pytać kto to zna, bo to nie jest najbardziej kultowa piosenka z motywem deszczu. Jest jednak bardzo miła dla ucha.....
Patrycja Markowska - Deszcz   
A teraz po polsku. Deszcz nie pada, ale czekamy na niego. Co przynosi deszcz? Złość, depresję, miłość? No chyba nie...
Guns N' Roses - November Rain
Piękną mamy jesień tego lata. Listopadowy deszcz......
Geri Halliwell - It's Raining Men
Tego nie może zabraknąć. Lubię tą piosenkę, jedyne co dobrego kojarzy mi sie z pewną tłustą blondyną z poczytnych książek.
CZERWONE GITARY-ciągle pada
Najlepsza pointa. Można to samemu zagrać i zaśpiewać. Melodyjne i bez udziwnień.

Przybij Wlepkę!# Krakowia

Z Krakowa nad morze jest daleko, co ja piszę jest cholernie daleko! Trzeba jechać o wiele dłużej niż z ZG. W Krakowie są dwa kluby Krakowia i Wisła. Krakowia jest starsza. Nie wiem, kto jest lepszy i nie chcę wiedzieć. Były te vlepki to te wrzucam.


sobota, 30 lipca 2011

Pocztówka z Kopenhagi

Kopenhaga wita
"Outside my window
at my feet.
Outside my window
in my heart
Copenhagen"

To było tak słowem wstępu. Mimo iż nie mam koszulki z dumnym napisem "I serce Kopenhagen" to jednak byłam tam i to całkiem niedawno, to był już mój trzeci pobyt w tym mieście (miejmy nadzieje, że nie ostatni), a ogólnie w Danii piąty (był jeszcze Borholm i Billund). Nie przypłynęłam tym promem ze zdjęcia, mój (nie prywatny ;) ) był nieco mniejszy i płynął z Rostocku (Niemcy) do Gedser. Ten ze zdjęcia stał sobie spokojnie w porcie i raczej przybył z daleka. W København, bo tak właściwie zapisuje się nazwę, przywitał  mnie najbardziej charakterystyczny element  klimatu morskiego, który tam panuje, czyli przelotny deszcz, ale cóż parasol w dłoń i jazda.
Amalienborg
Najpierw był budynek, którzy mieszkańcy nazywają Amalienborg , nazwa mówi bardzo dużo. Jest to pałac królewski. A ten dziwny wyraz pochodzi od królowej Zofii Amelii. Składa się z kliku części, w jednej z nich znajduje się muzeum rodziny królewskiej. Do dziś mieszka tam rodzina królewska, ale pałac nie jest ich własnością. To czy są obecnie "w domu" można poznać po tym czy wiszą sztandary. Nie było ich, ponieważ rodzina królewska jest obecnie na wakacjach.  Jeżeli ktoś chce wiedzieć, czy królowa Małgorzata II jest w stolicy powinien swój wzrok kierować na tak zwany Pałac Schacka i szukać sztandaru królewskiego, jeżeli zaś chce wiedzieć czy ma szansę zobaczyć następce tronu musi szukać tego sztandaru nad Pałacem Levetzaua.
Wartownik
Rodziny królewskiej strzeże non stop straż. Wartownicy są ubrani podobnie do tych z Wielkiej Brytanii. Można ich fotografować. W tych swoich strojach prezentują się dość ciekawie. Przy okazji udało mi się "załapać" na tak zwaną zmianę warty. Uroczysta zmiana warty odbywa się zawsze w południe. Szczególna jest jednak ta niedzielna, kiedy to królowa jest w stolicy. Zimno , nie zimno, deszcz nie deszcze tradycji musi stać się za dość i zmiana musi być przeprowadzona zgodnie z zasadami.
 Będąc przy Amalienborgu warto zobaczyć tak zwany Marmorkirken czyli Kościół Marmurowy zwany czasem Kościołem Fryderyka. Powstał na 300 lecie Oldenburgów. Obecnie stoją przy nim rusztowania, bo będzie remontowany, ale i tak nie brak mu urody, nawet udało mi się wejść do środka. W środku kościół jest dość ciemny. Nie wolno robić zdjęć z "błyskiem", więc było dość ciężko, nie samymi zdjęciami człowiek żyje, ale pamiątkę chce się mieć. Trochę zdjęć z wnętrza, wyszły jak wyszły, grunt, że co widać.

wnetrze
ołtarz





















fontanna Gefion
Borsen
Teraz czas jechać do syrenki! Przestało trochę padać, więc przyszedł czas na największą atrakcje Kopenhagi i symbol miasta. Jeżeli postanowiła bym odwiedzić ją rok wcześniej to widziała bym jedynie telebim z obrazem syrenki, ponieważ rok wcześniej była ona  na wyjeździe, wypożyczono ją  do Chin Den Lille Havfrue, to orginalna nazwa posągu została ufundowana przez właściciela browaru Carlsberg ma ona rysy znanej tancerki, ponoć gdy złapie się ja za pierś będzie się miało szczęście. Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Syrenka siedzi na dość wysokim kamieniu, zawsze jest ślisko i trzeba być dość wysokim by dosięgnąć jej piersi. Nie raz kończy się to bolesnym upadkiem. Syrenka jest często niszczona, traci głowę, lub jest malowana. Po syrence czas na kolejną kultową rzeźbę czyli fontannę Gefion, która to według legendy stworzyła wyspę Zelandię na któerj znajduje się Kopenhaga. Gefion poszła do szwedzkiego króla Gylfi i poprosiła o kawałek ziemi. mogła wziąć tyle ile zdoła zaorać w jedną noc, zmieniła swoich synów w woły (kochana mamusia), w czasie pracy wyrwała kawałek ziemi i rzuciła go w morze, to jest wyspa Zelandia, a dziura po niej to jezioro Vanern. Po tych stacjach nadszedł czas na atrakcję, która mi się chyba nigdy nie znudzi, czyli rejs po kanałach. W czasie tej podróży można zobaczyć najwięcej. w tedy to udało mi się załapać na najlepszą pogodę, było ciepło i nie padało, a to duża zaleta.  Podróż zaczyna się przy Giełdzie Kopenhaskiej . Jest to bardzo urodziwy budynek, czubek jego wieży to splecione ze sobą smocze ogony. Borsen, tak mówią na ten budynek mieszkańcy to dziś siedziba Krajowej Izby Handlowej. Płynąc dalej mijałam różne ciekawe słonie. Ta parada słoni sponsorowana jest przez Kopenhaskie ZOO. W stolicy znajdują się aktualnie 102 słonie, każdy jest ciekawie pomalowany, znajdują się w różnych częściach miasta. Słonia można kupić i pomóc w ten sposób The Asian Elephant Foundation.  W Kopenhadze jest mnóstwo różnych dzielnic, ale dość specyficzna to Christiania. Wolne miasto to określenie stosowane do tej dzielnicy. Ostatnio nakazano im "normalizację", na razie to co tam widać to przyczepy, specyficznie pomalowane domy. Gdy jest ciepło jej mieszkańcy chodzą roznegliżowani i mają głęboko i szeroko zdanie innych na ten temat. Co najśmieszniejsze jest to, że  tę specyficzna komunę otaczają luksusowe dzielnice z  loftami, gdzie właściciele mają prywatne łodzie i jachty i z kpina patrzą na obyczaje sąsiadów. Dożo specyficznych rzeczy można zobaczyć i dużo ciekawych rzeczy można zobaczyć. Nyhavn z domem Andersena czy Christianshavn. Na zdjęciach nie da się umieścić wszystkiego, ale zawsze chociaż fragment miasta.

kolejny słoń


Dzielnica rodem z Gangu Olsena
I jest gdzie zaparkować
.
Stary dźwig portowy
Przystań królewska
Drugi David?!
łódź pod kolor okien
tolerancyjny kraj
a ja tez popłynę?
Knajpka na wodzie

Znowu słoń
Duży słoń
Trochę zdjęć ilustrujących miasto
muzeum Torwaldsena













Kościół Zbawiciela

Scott Walker - Copenhagen  















To by było na tyle. 

Przybij Wlepkę!# ŁKS Łódź

ŁKS! ŁKS! Nie byłam nigdy w Łodzi, nawet raczej nie mam tam rodziny. Ostatnio Triny i Susanna przebierały łodzian, ale nie o tym. W ŁKS jest paru zawodników z Floty, więc jakoś tak się milej kojarzy. Niestety Lech wygrał ostatnio z ŁKS'em (dobrowolnie przymusowo oglądałam ten mecz). Vlepek tego klubu nie było za dużo w Świnoujściu, ale coś się znalazło. Jedna jest na nawet z Papajem ;)


piątek, 29 lipca 2011

Cover na dziś "Jeanny "

Wracam z kolejnym coverem! Co tym razem? Ta piosenka sprawia, że na ciele pojawiają się dreszcze, a co najstraszniejsze jest na faktach autentycznych. To właściwie nie jedna piosenka , a czteroczęściowa opowieść, tyle, że potem wkradła się tu fikcja i fantazja. No to jazda!
Zanim zacznie się przedstawiać ten utwór należy najpierw przytoczyć garść faktów. Na początek taki termin jak stalker. Jest to osoba, która uparcie nęka swój obiekt westchnień, zazwyczaj w wiadomych celach, bardzo często kończy się to tragicznie. Drugi fakt i druga możliwość interpretacji to historia o Jacku Unterwegerze. Seryjny morderca z Austrii, który nie był ani chory psychicznie, ani nie był stalkerem. Miał być przykładem dobrej resocjalizacji, ale wyszło jak wyszło. Co mają ze sobą wspólnego te rzeczy? W roku 1985 znany muzyk z Austrii  Falco wydał singiel pt. "Jeanny". Piosenka ta opowiada o zabójstwie młodej 18 letniej dziewczyny. Niby nic nie zwykłego, jednak Falco śpiewa to z perspektywy mordercy. Krytycy doszukali się tu sporych podobieństw do pierwszego morderstwa Unterwegera, nawet ogłoszono, że Falco wykorzystał tą historię. Jak było na prawdę? Falco zabrał tajemnicę do grobu. Bohater jego piosenki obserwuje dziewczynę, by potem dokonać morderstwa. Niczym stalker powtarza, że już zawsze będzie z nim i nikt ich nie rozdzieli. Piosenka wywołala wielki skandal i zajmowała pierwsze miejsca na listach przebojów.  Piosenka była bojkotowana przez feministki, inni twierdzili, ze sławi gwałt i morderstwo, w Niemczech Wschodnich publiczne odtwarzanie tego hitu zostało zabronione. W teledysku w scenie finałowej mamy informację o tym, że historia będzie kontynuowana. Sam utwór muzycznie jest genialny. Refren jest śpiewany po angielsku, to apel do dziewczyny, by przestała żyć snem. Słowa wypowiadane przez stalkera wypowiada Falco w języku niemieckim. Teledysk jest wolny od scen brutalnych, ale działa na wyobraźnię. Mimo, iż Falco w swej karierze stworzył wiele lepszych utworów, to ten jest jednym z najbardziej znanych. Fani głodni dalszych opowieści o losach Jeanny w roku 1986 dostali koleiny odcinek pt. Coming Home. Tu nie ma już grozy. Utwór jest bardziej popowy. nie można mu odmówić melodyczności, Falco dalej tworzy w tej samej konwencji tj. refren po angielsku i wypowiedzi po niemiecku. Na Świecie kolejna część przyjęła się bardzo dobrze, w Austrii zajęła zaledwie czwarte miejsca na listach przebojów. I w tym miejscu rola Falco się kończy i kończą się dobre czasy dla tej piosenki. Ktoś z "Jeanny" próbuje zrobić trylogię. We wszystkich źródłach można znaleźć, że "Where are you now" to tylko mix z głosem Falco. Szczerze mówiąc nie wiem, po co to zrobiono. Dwie części wystarczyły. Zabił, wyleczył się i wraca do domu. Dokrętki o tym, że niby żyje Jeanny, że są nowe tropy i te pytania "Gdzie jesteś?", to takie szukanie na siłę hollywoodzkiego zakończenia. To jeszcze nie koniec po tych trzech częściach powstała jeszcze czwarta "dogrywanka" juz cłkowicie bez Falco. Dwa lata przed śmiercią Falco czyli w roku 1996, Peter Orloff stworzył finał tej opowieści. "Und wer fragt nach Jeanny?" czyli "I kto pyta o Jeanny", tu mamy już ostateczny finał historii. Cały utwór jest trochę przegadany, to taka stylizacja ma pierwszą część. Nie jest zły, ale to nie to czego byśmy się spodziewali. Falco - Jeanny , Falco - Coming Home (Jeanny Part II)   
Falco- Jeanny Part III (Where are you now)   und wer fragt nach jeanny
Istnieje zakończenie trylogii, które stworzył Falco i to one powinno być pointą. "Duchy nigdy nie umierają" tak nazwał ta piosenkę artysta. Rzadko można ją znaleźć, bo często jest przysypywana, przez te samozwańcze. Długo czekaliśmy na zakończenie, utwór został wydany w roku 2009, czyli wiele lat po śmierci Falco. Nie jest podobny do dwóch poprzednich części, ale nie można mu odmówić uroku. Falco -The Spirit Never Dies
A teraz czas na cover. Polacy tez potrafią robić muzykę. Za coverowanie wziął się artysta kontrowersyjny. Ich Troje to zespół, który każdy kojarzy pozytywnie bądź negatywnie. Seria o 'Jeanny" to chyba ich największe dzieło. Zaczęło się w roku 1996, gdy wydali swoją pierwszą płytę "Intro", na końcu umieścili swoją własną wersję tego kultowego utworu. O ile Falco wydaje się w tej piosence człowiekiem, który jest po prostu chory, to Michał w tym utworze to wariat. Krzyczy, a gdy mówi ma w głosie coś przerażającego. Najlepsze są jednak wersje live tej piosenki, kiedy to Michał ma ze sobą albo pluszowego miśka, albo występuje z nim mała dziewczynka. Wyrwał z tej piosenki najwięcej ile się dało. Widać, że czuje ten utwór. Ich troje na swoje płycie " 3" utwór "Jeanny..and of the story" w którym to Michał jest pacjentem łódzkiego szpitala. Ten wstęp jest dość średni, bo ten rzekomy "dzbanek" w ręce jest dość groteskowy. Jednak piosenka jest ciekawa. Tekst jest bardzo poetycki. Kolejne części pojawiły się także, na kolejnych płytach "Comming home" znajdziemy na "Spoko panie Wiśniewski", jest całkiem inna od oryginału, bo jest ot nawołanie do "Jeanny" by wróciła do domu, a potem dopiero jest cover oryginału. "Jeanny part IV" na "Obcy ósmy pasażer", trzecia część utworu Falco to wśród piosenek utwór "Jeanny part IV".
Ich Troje - Jeanny 
Ich Troje - "Jeanny - End of the story"
Jeanny -"Comming home "
Resztę można poznajdować na wrzucie :)

Widać ludzie lubią sensację i straszne historię, bo ta piosenka jest ciągle odtwarzana, a wiele antyIchTorjowców deklaruje, że ten utwór ich trawi i dzięki niemu dotarła do Falco. Co takie w sobie ma ten utwór? Może ta dawka grozy i świadomość, że to może nie tylko fikcja sprawia, że ludzie nadal chcą tego słuchać i utwór jest nadal autentyczny. Niestety inne covery nie zachwycają. To takie kolejne kopie tego co było, ciekawa jest jednak wersja rockowa tej piosenki.
Reamonn - Xavier Naidoo - Jeanny  
Szału nie ma, ale aranżacja jest ciekawa.
Nie jestem pewna czy to koniec, ale zobaczymy, na razie muszę orzec, że...
Cover story is closed...

Nowe ostrzeżenia i zakazy!

Na pasku pojawiły się nowe zakazy i ostrzeżenia, niektóre są ze Szwecji i Danii. Parę pochodzi z muzeum w Peenemunde i z Wolgastu. Uczcijmy to piosenką  i to nie jedną !;)
 Ostrzegam:
Green Day - Warning 
Znajduje się w playliście blogowej po prawej ;) Cytat z tej piosenki jest w tytule bloga
Black sabbath - Warning
Witam w strefie mroku ];>
The Prodigy - Warning
Babcia dawaj prodiż! Muzykę będziem robić!
Coldplay- Warning Sign
Znak ostrzeżenia, czy bardziej po polsku ostrzegawczy.
A na deser, trochę poczarujemy:
Hot Chip "The Warning"
Indie elektronika, pierwsze słyszę takie połączenie, ale już mi się podoba ;)

Jadą, jadą moje ostrzeżenia!

Przybij Wlepkę! #Katowice

No to się zdziwiłam jak zobaczyłam vlepkę z Katowic. Przecież to kawał drogi! Pewnie ktoś jechał tym samym pociągiem co ja, tym z Bielska- Białej do Świnoujścia, przybył około 8.00 czekał aż się doba hotelowa rozpocznie i z nudów przybił. Znalazłam taką aż jedną. GKS Katowice na żółto żółto złotej latarni zrobił na mnie większe wrażenie niż Karuzela Cooltury.

czwartek, 28 lipca 2011

Przybij Wlepkę! #Pogoń Szczecin

Niedaleko Świnoujścia znajduje się Szczecin, którego mieszkańcy czasem wpadają tam na weekendy i też zostawiają vlepki. Te są zazwyczaj wakacyjne i są czymś w rodzaju hasła byłem tu. Spotkałam ich kilka na mieście.



PKP czyli Polskie Koleje i ich pasażerowie

Z czym kojarzy się polska kolej? Tanio i szybko? Brudno i niewygodnie?

Jaki wybór połączeń.... Kołobrzeg czy Świnoujście
Czy da się pojechać z Zielonej Góry nad morze? Teoretycznie tak, w końcu kursuje stąd pociąg, który jest za razem i do Świnoujścia i do Kołobrzegu. Chcesz jechać na Hel, a może do Juraty? No to już sobie pojechałeś obywatelu, bo bez przesiadki nie ma szans. Nie można jechać spontanicznie gdzie się chce, bo wiele pociągów kursuje tylko raz dziennie. PKP już zadecydowało dokąd zielonogórzanie jeżdżą z nimi na urlop, nie chcesz to Twój problem! Zastanawiałam się kiedyś co ma znaczyć to, że w rozkładzie przy jednym pociągu nad morze znajdują się dwie miejscowości i jak to działa... W Szczecinie odłączane są wagony, które pojadą do Kołobrzegu, każdy musi albo spytać się konduktora, gdzie ma siedzieć by dojechać tam gdzie chce, albo samemu się pilnować. Tylko żeby się spytać trzeba być wcześniej powiadomionym, że jakieś odczepianie ma miejsce, bo w informacji jak zawsze nikt nic nie wie. Pewnego razu siedziałam sobie szczęśliwa w pociągu, konduktor sprawdził za Szczecinem bilety na których celem podróży było Świnoujście, a gdy pociąg stanął na tablicy widniał napis Kołobrzeg. Nerwy, stres, złość , przez nieuwagę czy przez nie dopatrzenie. Miedzy prawdziwym celem podróży, a miastem w którym się znalazłam jest różnica ponad 50 km. Widocznie nikomu z PKP to nie przeszkadzało. Te parę kilometrów na koszt firmy, za bycie stałym klientem. Czy to dobry pomysł by robić aż takie innowacje? W tym roku o tym w którym wagonie powinnam siedzieć by nie wylądować nad Parsętą dowiedziałam się od podróżnych, bo w informacji pani nic nie wiedziała, bo po co...

Jak Pani nie stać to Pani nie ma prawa siedzieć!”
Latem wszyscy jażdża albo nad morze albo w góry, jak już wspominałam zielonogórzanie mają mnóstwo możliwości co do wyboru miejsca wypoczynku nad morzem. Wszyscy amatorzy morskiego powietrza stawiają się przed godziną 2.44 na dworcu i liczą, że załapią się na miejsce siedzące i tu pojawia się problem, bo nasz pociąg jedzie aż z Bielska Białej. Niektórzy spędzają prawie dobę w pociągu i rozumieją, że zielonogórzanie też mogą czuć się zmęczeni i chcą choć na chwile dać odpocząć nogom, ale niektórzy uważają, że im dalej mieszkasz tym bardziej kochasz morze i masz więcej praw pasażerskich. W tym roku nie było inaczej. Kupując bilety miało się świadomość, że w druga klasę nawet się palca nie wetknie, więc trzeba kupić bilet na pierwszą. Pani w kasie zapytała czy wolimy miejsca przy oknie czy w środku, a może przy drzwiach, jednak gdy wybijała żądanie do komputera aż wytrzeszczyła oczy, ponieważ okazało się, że nie ma już miejscówek. Pociąg jedzie z tak daleka, więc wszystko jest możliwe. Trzeba szukać wolnego miejsca. W nocy wszyscy załadowali się do pociągu i zaczęli szukać wolnych siedzeń, mimo iż wszystko ponoć było już zarezerwowane. Na wielu miejscach „siedziały” walizki! Bielsko Biała nie przekazała nam informacji na temat wolnych miejsc, a niektórzy podróżni uznali, ze barany z „Zielonej Dziury” i „Dzikiego zachodu” nie mają prawa tam usiąść. Wśród rozmów podsłuchałam, że w jednym z przedziałów miły pan postawił rower i zabronił ludziom siadać. Długo szukaliśmy miejsc i słuchaliśmy wymówek, że ktoś tu już niby siedzi tylko wyszedł na chwile, a tu ktoś usiądzie w Kostrzynie itp. W jednym przedziale podróżni z Bielska od razu powiedzieli mojej rodzinie, że tu są dwa miejsca i możemy sobie usiąść, ale nas jest troje, więc szukaliśmy jeszcze jednego i tu wydarzyła się scena rodem z Bareji. Wchodząc do jednego z przedziałów uraczono nas tekstem , że mamy być cicho, bo dziecko śpi. Ok, dzieci maja swoje przywileje, ale dlaczego aż na trzech fotelach?! Do tego usłyszeliśmy, ze tu nie ma czego szukać, bo w pierwszej klasie nie sprzedaje się biletów bez miejscówek, a oni (bo to była cała rodzina) kupili sobie cały przedział i mamy wyjść. Konduktora jak na lekarstwo. Na wieść o tym, że się dowiemy czy to prawda i zapłacimy za miejscówkę pani 'uruchomiła się” jeszcze bardziej, a babcia chłopca, który jechał w tym przedziale wygłosiła tekst: „Jak panią nie stać to pani nie ma prawa tu siedzieć!”. Od kiedy pierwsza klasa to taki luksus? Trzeba krowę sprzedać by mieć na pociąg? Ciekawe.. Może zwykła życzliwość jest dziś aż tak droga?

W informacji wszystko wiedzą, a z podłogi ludzie jedzą
Słyszałam, że w pociągu zwanym „Ślązak” strasznie śmierdzi, bo jedzie z daleka, bo różni są ludzie itp. Tylko czy to tylko wina ludzi? Ostatnio odnoszę wrażenie, że PKP powiedziało sobie, że i tak „bydło” będzie brudzić, więc po co oni będą się starać. Nie jest tak we wszystkich miastach, ale w nie których kwestiach PKP sobie odpuszcza po całej linii. Czasem mam wrażenie, że okna myte są tylko na święta, a podłogę przeciera się tylko mokrą ścierką. Nie będę już wspominała ile razy po podróży znajdowałam na ciele małe ugryzienia i nie zawsze były to komary. Toalety to już materiał na osobny artykuł, wyrwane deski, brak wody, dziury w podłodze, czy brak papieru. Nie zawsze jest tak źle. Ludzie też nie są bez winy. PKP nie stara się, a ludzie stwierdzają, ze i tak jest brudno, więc jak rzucą pety czy ukradną trochę papieru to nikt nie zauważy, bo i tak będzie na kolej. Jeżeli tak „czystymi” pociągami przejadą się zagraniczni kibice na Euro 2012 to od nas Polaków już nigdy nie odczepi się etykietki brudasów i biedaków, bo nasze tabory wyglądają czasem jak te z krajów trzeciego świata. Informacja też nie działa tak jak powinna. „Nie wiem” czy „Proszę pytać kierownika pociągu” to dwa zwroty, które najczęściej usłyszymy w okienku. Jeszcze nigdy nie uzyskałam wyczerpujących informacji u nas na dworcu. W zeszłym roku, gdy po wielkich wichurach odwołano niektóre pociągi, o tym, że lepiej iść na PKS, bo nie pojedziemy dowiedziałam się od maszynisty ze Szczecina, bo w informacji nic nie wiedzieli. Nie wszędzie jest tak źle, konkretnie i na temat dowiemy się wszystkiego w Świnoujściu, tam zawsze obsługa się stara zaproponować jak najlepsze rozwiązanie, bo przyjeżdża tam dużo turystów i wiadomo, ze nie każdy musi sie orientować w rozkładzie. Niestety jednak w Polsce w wielu miastach nad okienkiem z napisem informacja powinno wisieć hasło „NIE WIEM”. Pytam się więc kto ma wiedzieć i kto ma sprzątać w pociągach? Jeżeli sama mam sobie radzić to dziękuje wybieram innego przewoźnika. 

środa, 27 lipca 2011

Flota trzyma z Falubazem?

Podczas mojego pobytu w mieście 44 wysp zauważyłam bardzo dużo falubazowych "wlepek" i jeden bardzo jednoznaczny napis...
Każde miasto ma swój klub sportowy, który jest dla niego powodem do dumy. Zielona Góra ma swój Falubaz, Świnoujście Flotę, a Gorzów Stal i Stilon. Czasami prowadzi to do lokalnych wojen. To co jednych dzieli, drugich łączy.

Z opowieści taksówkarzy i forum piłkarskiego dowiedziałam się o konflikcie między Stilonem a Flotą. Mieszkańcy Świnoujścia dobrze wiedzą, jak zdenerwować Gorzowian. Powiedzieć im tylko jedno słowo: "Falubaz". Wlepki z Falubazem są wszędzie przy kasach na stadionie, na przeprawie promowej, w centrum przy plaży, a kibiców Świnoujski stadion wita wielkim napisem "Tylko Falubaz". Co prawda niektóre wlepki są pozrywane, ale na ich miejsce szybko przybywają nowe. Tak dzięki mniej lubianemu sąsiadowi mamy nowego sojusznika z Pomorza.

Oficjalnie nic nie wiadomo na temat rzekomego układu lub sojuszu między Flotą a Falubazem, czasem pojawiq się zwrot "Chuligański Układ". Sojusz nie byłby możliwy, bo co ma piłka do żużla, ale liczy się sam gest. Może kiedyś stworzymy razem markę "F&F czyli dobra piłka i świetny żużel" :).Czy Myszy pomogą swym dopingiem Flocie w wypłynięciu na szerokie wody?
Niestety, Stilon już dogorywa, więc układ zostanie raczej w formie vlepkowej, a to już historia. Na pamiątkę mamy na zielonogórskim dworcu graffiti z napisem "Flota Świnoujście". Taka przyjaźń jednak nam się może przydać. 
To fakt, a oto dowód: 


Przybij Wlepkę! #Flota Świnoujście

Powrót z wakacji z aparatem obciążonym radosna twórczością. Nie trudno się domyślić , gdzie byłam, można poznać po vlepkach. O ich symbolice już kiedyś pisałam na blogu (archiwum, tytuł ten sam). W Świnoujściu napotkałam nie tylko vlepki Floty, ale o tym innym razem. trzeba zacząć od Floty, bo to oni trzymają z Myszami. Ich vlepki są przede wszystkim biało niebieskie, takie jak kolory drużyny. Nie mają podtekstów politycznych, niektóre nawiązują do przyjaźni z Falubazem, raczej nie najeżdżają na inne kluby.Jedno co wkurzyło mnie w Świnoujściu to wysoki wzrost mieszkańców, kto do cholery tak wysoko przybija te vlepki ?! Brak tolerancji dla kurdupli? ;)
Zacząć od Floty wypada chociażby ze względu na to jak sprawnie biegają po promenadzie nasi pierwszoligowcy.